Niestety, reżyserem filmu był Amerykanin.
Echh... no niestety, widać w Ameryce nie wolno produkować filmów o sensownym lub tragicznym zakończeniu. Ale za to cała reszta była bardzo fajna
Niewiele brakowało, aby film "na skraju jutra" poziomem przewyższył najlepszy sc-fi ostatnich lat tj. "kod nieśmiertelności"
Dokładnie te same wrażenia. Jak dla mnie film się skonczył w momencie kiedy porwali samolot i polecieli do Paryża. Dałem 8, bo pomimo zakończenia, film trzymał poziom i można przelknąć zakończenie.
A tak w ogóle to o co chodzi w tym zakończeniu? W końcu pokonali kosmitów, czy ponownie przeżył swoją śmierć, tylko w innej wersji?
Zayebisty.. do momentu w którym Cruise się wykrwawia..
tfu.. wróć (xD) do momentu w którym już w Luwr'rze siedząc metr od alfy z granatami w ręku "bohaterowie" postanawiąją zaryzykować losy ludzkości na pojedyńczej próbie dobiegnięcia do tego jajka, zamiast się eksplodować alfie na ryju i już z wiedzą gdzie kosmoludki chowają klejnoty tysiącem prób ocalić wszystkich.
na plus design kosmitów.. zayebioza.. myślę że nie tylko mnie rzygać się już chce od humanoidalnych "obcych"..
na minus brak jakiejkolwiek zmiany na psyche Cruise od przeżytej setki razy bolesnej śmierci.. chłopak jest tak lekki jak pierwszego dnia
na minus koncept z "wizją tamy".. choć może po prostu nie wyłapałem ocb.. chyba tylko po to, żebym mógł się jeszce przypie*&^*&ć do tego że obcy rozpoznają ... nosiciela krwi? i poza jednym jedynym momentem nic z tym nie robią, a wręcz przeciwnie - "pomagają" mu jak mogą.
aaaa.. no i na minus tytuł filmu - powinien się nazywać - "Dark Souls: The Movie"
7/10
co za... debilizm... W czystej postaci. Nie zmącony inteligencją.
Te, światowYec, zacznij się uczyć polskiego bo znowu cie nie przepuszczą do 5 podstawówY.
A co do filmu, zastanów się, obejrzyj jeszcze raz. A jak nadal masz problemy ze zrozumieniem to poproś kogoś z dodatnim poziomem IQ żeby ci wytłumaczył.
Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale chyba jakby zdetonowali się Alfie na ryj to byłby chyba reset miejsca Omegi bo ona(?) wiedziała, że on wie ;) Ale głowy nie dam.
Gdyby historia nie zakończyło się spektakularnym, bezapelacyjnym, wręcz prostackim happy endem, to film "na skraju jutra" uznałbym za jeden z najlepszych sf-fi ostatnich lat.
Losy głównych bohaterów ewidetnie zmierzały do tragicznego finału, ale komercyjny sukces filmu był najwidocznie ważnieszy dla reżysera niż ambitne kino sci-fi.
To nie wina Douga Limana (jest autorem bezkompromisowego "Fair game"), ale Toma Cruise'a, który nie umie...umrzeć. A szkoda. Coś uciekło. Ofiara złożona na ołtarzu ludzkości.
Końcówka dość ładnie spięła się z początkiem filmu i wcale mi to nie przeszkadzało, tym bardziej, że istnieje jednak wiele filmów (także amerykańskich) w których bohaterowie unicestwiają się nieodwołalnie w imię idei i nie czyni to bynajmniej tych filmów z automatu lepszymi dziełami.