W momencie gdy dostał ten sprzęt od generała, wbił go sobie w nogę i poznał miejsce Omegi, mógł zamiast walczyć z żolnierzami po prostu strzelić sobie w łeb i się zresetować. Znając lokację Omegi mógłby ruszyć z ranka z bazy na Luwr albo zorganizować bombardowanie.
To nie miało mieć odnośnika do twojej wypowiedzi, tylko do "patomichal", sorry.
Po co była zasadzka w tej tamie to w ogóle nie wiem. Żeby go zabić? Przecież obcy potrafili cofać czas, mogli go zabić w każdej dowolnie wybranej chwili, nie musieli go (ani jej) szpikować wizjami, ani nigdzie zwabiać. Wystarczyło po tym jak Alfa zginęła w leju po bombie po nadzianiu się na Claymore, którym się Cage zasłonił, cofnąć czas i zabić Cage'a kilka minut wcześniej, kiedy nawet nie wiedział jak się odbezpiecza broń (albo Alfa w ogóle mogłaby się w tym miejscu nie pojawić) i byłoby po kłopocie. Tymczasem fabuła pokazuje jedynie punkt widzenia głównego bohatera, wokół którego kręci się wszechświat. I to dosłownie. Cała rzeczywistość zostaje unicestwiona w momencie jego śmierci i świat zaczyna się od nowa. A przecież to Obcy posiedli umiejętność manipulowania czasem, i to dzięki niej najpewniej podbili już niejedną planetę w galaktyce. A tu mały wypadek przy pracy i to przypadkiem oblany krwią Alfy tubylec robi ich w konia... Nie ma przecież powodu do zakładania, że Obcy stracili zdolność cofania czasu i manipulowania nim na własne potrzeby...
Z tego co było mówione w filmie, ludzie jako jedyna rasa potrafili przejąć zdolność cofania czasu. Kiedy Cage zabił Alfę przejął tę moc i obcy nic nie mogli na to poradzić, więc zrobili zasadzkę w której chcieli schwytać Cage'a żywcem żeby nie cofnął czasu kiedy odkrył że to zasadzka. :P
W którym momencie filmu jest mowa o tym co napisałeś, bo jakoś mi to umknęło, choć obejrzałem go dwa razy.
Co zrobili obcy z Cagem w zasadzce przy tamie? Zranili go, by się wykrwawił i stracił "moc".
W filmie mówi o tym doktorek. "Jedyne czego obcy nie przewidzieli, to my/ludzie".
Cage był jednym z ludzi-klonów, bo dla obcych nie różnimy się od siebie bardzo. On sam nie popełnił 2 raz tego samego błędu i nie biegał w tych samych miejscach. Co więcej sami obcy nie wiedzieli, że gość ma "moc", póki nie dostał wizji, czyli póki w pełni nie połączył się z "bazą".
Wybacz, ale to bez sensu. Zranili go by się wykrwawił i stracił moc? Następstwem wykrwawienia jest śmierć, a śmierć równa się reset.
Nie wiedzieli, że ma moc póki nie dostał wizji? Jak mogliby nie wiedzieć, że nie mają już mocy cofania czasu? Próbują cofnąć czas, a tu lipa, nie daje się (bo przejął tę moc kto inny z tego powodu, że kapnęła na niego krew jednej z Alf, co samo w sobie jest bez sensu. Mógł zyskać tę zdolność, ale nie ma żadnego racjonalnego powodu uważać, że ją przejął i zawładnął, a oni ją stracili).
Poza tym te wizje wywoływali przecież sami Obcy po to by go zwabić do tamy. A przecież Obcy powinni być nieświadomi niczego, bo z chwilą resetu, w momencie każdej kolejnej pobudki Cage na lotnisku, resetował cały świat, a więc i Obcych.
Rozważania na temat realności cofania czasu zawsze prowadzą do absurdów więc raczej nie mają sensu.
1. Po wykrwawieniu nie posiadałby już zdolności do cofania SIĘ w czasie. Pamiętaj, że wystarczyła niewielka transfuzja, by stracił zdolność, więc po wykrwawieniu, które było tam dokładnie pokazane po prostu by zginął i już nie wrócił. Rita wspominała, że trzeba uważać na wykrwawienie.
2. Wizja była w momencie, w którym obcy go zlokalizowali [nie geograficznie], bo była mowa o tym, że wizje pojawiają się po dłuższym czasie, w którym "baza" go szuka. Kosmici nie byli idiotami i zamiast szukać go geograficznie, podali mu miejsce, w które ma się udać, by mogli go zneutralizować.
3. Nie resetował "bazy", a ona była "mózgiem", więc nie resetował w konsekwencji pamięci żadnego kosmity. Resetował ich ciała, a nie umysł.
Jedyne, do czego można się przyczepić, to to, że gość miał prawo zresetować się raz, po pierwszej śmierci. Potem w jego krwi nie było już "toksyny", która to umożliwiała. Ewentualnie mógł ją produkować przez zmiany w mózgu, ale wtedy Rita nadal miałaby zdolność, bo wreszcie wyprodukowałaby odpowiednią ilość i znowu posiadła umiejętność. Lekka nieścisłość, ale nie rzutująca na ocenę filmu.
Czy transfuzja była "niewielka" tego raczej nie wiemy. Co do wykrwawienia to krew nigdy nie wyleci cała, a śmierć i tak nastąpi znacznie wcześniej niż organizm wykrwawi się do ostatniej kropli. A wiemy, że do posiadania "mocy" wystarczy niewielka jej ilość - zaledwie trochę tej krwi spadło mu na twarz w momencie natychmiastowej śmierci, praktycznie nie miała nawet szansy przedostać się do krwioobiegu, a jednak zadziałała.
Jakżesz mógł nie resetować umysłów Obcych, skoro resetował cały wszechświat wokół siebie? Nikt z ludzi niczego nie pamiętał, czemu Obcy mieliby pamiętać skoro podobno stracili swoją zdolność manipulowania czasem na rzecz Cage'a? Zresztą, jeśliby nawet tak było i z jakiegoś dziwnego powodu faktycznie Obcy zachowywali pamięć po cofnięciu czasu, to nie musieliby go nigdzie zwabiać, a już na pewno nie do jakiejś odległej tamy w Niemczech, dlaczego nie zrobili zasadzki gdzieś bliżej, czemu nie na tej farmie z helikopterem? Czemu po drodze do tej tamy zamiast go schwytać nieustannie go zabijali, tyle razy, że się o mało nie zniechęcił, przecież powinni mu raczej pomagać tam się dostać, skoro, jak twierdzisz doskonale wiedzieli o co chodzi. Powinniśmy raczej obserwować nieustanne próby pojmania go żywcem, zamiast nieustannego zabijania go. Skoro zachowywali pamięć to zasadzkę mogli zrobić od razu na plaży - wiedzieli dokładnie w którym miejscu Cage spadnie na ziemię, wystarczyło tam na niego czekać i go porwać, albo po prostu zabić, gdyż jak sam słusznie zauważyłeś, po cofnięciu już nie miał w sobie krwi obcych więc nie powinien mieć żadnej mocy. To nie jest lekka nieścisłość, to jest gruby błąd logiczny.
Jedyny logiczny przebieg wypadków jest taki, że po zetknięciu z krwią Alfy Cage cofa się i nie ma już mocy przenoszenia się powtórnie, albo ponownie spotyka Alfę, ginie, przenosi się itd, ale nie może wyjść poza tę pętlę, chyba, żeby wykombinował jak zabić Alfę i zyskać jej krew samemu nie ginąc. I mógł to zrobić, bo wiedział dokładnie gdzie i kiedy się pojawi. I to na tym właśnie powinien skupić wysiłki, by fabuła zachowała logikę.
Moim zdaniem w sformuowaniu "stracili moc na rzecz Cage'a" chodzi o to, że "baza" resetuje świat po śmierci jednej z Alf, a jako, że tylko on ginął cały czas i tylko on był w stanie zabić inną Alfę. Innymi słowy od jego śmierci zależało cofanie czasu, bo zawsze ginął najwcześniej. Na farmie nie znali go, nie wiedzieli kim jest. Kolejny koleś-klon. Poznała go dopiero Alfa w tamie.
Obce alfy tylko zachowywały pamięć. Na farmie alf nie było.
No jak to na farmie go nie znali, przecież to był jeden organizm, jak tłumaczył doktor, to co wiedziała Omega wiedzieli wszyscy Obcy. I nie tylko o wiedzę chodzi. Byli jakby zdalnie sterowani przez mózg centralny. Byli tak związani ze sobą, że po śmierci Omegi wszyscy Obcy padli, jakby im odcięto zasilanie.
Wg mnie, nie straciłby mocy, ale powoli wykrwawiając się, zmarłby następnego dnia. Resetując następny dzień, nie byłby zagrożeniem, bo bitwa byłaby już wygrana.
Zagrożeniem był tylko przed bitwą.
W sumie możliwe. Sama krew jest dość zagadkowa, ale jeżeli przyjmujemy, że przenosił ją w przeszłość, w jakiś sposób, to jej spuszczenie w tamtym dniu pozwoliłoby mu się cofnąć jeszcze raz, ale potem miałby już zbyt mało elementów z krwi obcego. Innymi słowy krew obcego zostałaby rozrzedzona i w konsekwencji umiejętność by zniknęła. Co nie zmienia faktu, że twoja opcja jest bardziej prawdopodobna, choć wykrwawiał się dość szybko.
ciekawszy byl projekt omegi u dr - nikt jej nigdy nie widzial, to tylko teoria ale wygladala tak jak w koncowce filmu :D