Film bardzo mi się podobał.
Ma super balans tego co w tego typu filmach jest ważne.
Oczywiście ma luki jak każdy film s-f ale na tyle nie "wystające". że mnie akurat nie drażniły.
Super jest ta kwestia resetów, doskonalenia w trakcie, przywodzi na myśl gry komputerowe i save-wy.
Fajne są też humorystyczne momenty wpasowane idealnie, nie na siłę.
Motyw z tym, że nie do końca wiadomo w którym odrodzeniu jesteśmy i co bohater zrobił w niepokazanych dobach też ekstra.
Tomek też się sprawdził, chociaż za nim nie przepadam.
Końcowa piosenka nie dość, że hit to jeszcze wpasowany idealnie.
Po obejrzeniu filmu nabiera nowego sensu ( ja akurat pierwsze znałem piosenkę).
Jest tylko jedno ale.... końcówka, po tym jak Tomek stracił moc resetu przetrwał takie piekło, że no właśnie z perspektywy okoliczności w których giną w poprzednich odsłonach jest po prostu niemożliwe.
To jedyny motyw który negatywnie ukłuł mnie i to dość mocno w tym filmie.
"Mam tak samo jak Ty..." :-)
Film bardzo pozytywnie zaskakuje widza. Pomimo, że widziałem trailer, nie uprzedzono mi wiele z tego, co dzieje się na ekranie. Co prawda pomysł już był w "Dniu świstaka" (który chyba stanowi pierwowzór) i innych produkcjach oscylujących w gatunku obyczajowo-komediowym, ale połączenie zapętlającego się dnia w wydaniu s-f to nowość (przynajmniej dla mnie). I pomimo pewnych przegięć wszystko jest super aż do samiuteńkiego zakończenia. Tam to właśnie wychodzi hollywoodzka bolączka odwracania kota do góry ogonem (czyli tłumacząc na polskie - robienia pozytywnych zakończeń na siłę). Miałem wystawić "Na skraju jutra" 9 lub nawet 10 na 10 (tą drugą ocenę wystawiam po co najmniej dwukrotnym obejrzeniu danego filmu), a tak daję 8/10 i jest to ocena zaniżona właśnie ze względu na w/w zakończenie. Uważam, że mimo wszystkich wad "Edge of Tommorow" w gatunku sf jest to pozycją obowiązkową. Z czystym sumieniem polecam ten film.