Któryś raz odświeżany pomysł z przeżywaniem od nowa przeszłości jak Efekt motyla, Kod nieśmiertelności, Donnie Darko, 12 małp. Do tego akcja wyjęta z wprost z Matrix Rewolucje, Szklana pułapka 4 plus mechy.
Przypomniał mi się pewien tekst Lando: But how could they be jamming us if they don't know... if we're coming? It's a trap! Kosmici niby wiedzą, co zrobią ludzie, ale i tak dają się pokonać frajersko jak Imperium.
Przewidywałem, że film zakończy się uratowaniem świata i życiem długo i szczęśliwie, albo że zresetują czas w nowym punkcie i zaczną od nowa... no i w sumie było jedno i drugie.
Przy pierwszym fleshu byłem zirytowany, że być może zrobili z nas idiotów jak w scenie z bitwy w Twilight, ale pomimo końcówki film oceniam lepiej niż Oblivion.
Jedyny zarzut co do niekonsekwencji to, że skoro na końcu wszyscy bohaterowie żyją (w USA zawsze jest happy end, nawet jeżeli NY jest zniszczony i nie żyje 30 mln ludzi), cofnęli więc czas, ale to nielogiczne, że Omega już nie żyje. Utworzyli alternatywną przeszłość, ale tylko po to, aby mieć happy end - na dodatek tyle razy powtarzali już raz użyte sceny, że film bez nich byłby 50 minut krótszy.