Czy ktoś wymyślił czemu na końcu jest taki nielogiczny happy end?
Omega miała moc kontrolowania czasu. Zakładając, że cage pochłonął moc omegi nasiąkając jej
krwią to jakim prawem kiedy on się budzi, okazuje się, że cały odział J i Rita żyją, natomiast mimiki
zostały pokonane jakimś wybuchem energii?
Żeby to miało jakikolwiek sens to powinien być reset na początek filmu, czyli wszyscy żyją
WŁĄCZNIE z mimikami.
Wszystko jest logiczne.
Ten film jest niesamowity, żeby zrozumieć jego finał nie wystarczy tylko obejrzeć sam film.
Konieczne jest posiadanie wiedzy "popularno-naukowej" z zakresu podróży w czasie.
Otóż zniszczenie Omegi doprowadziło do powstania paradoksu czasowego.
Cage zniszczył Omegę dzień wcześniej, zanim jego wspomnienia weszły pętlę czasową podczas inwazji na kontynent.
Jeżeli Omega została zniszczona dzień wcześniej to Cage nie może wiedzieć co się stanie kolejnego dnia, a jednak wie,
więc czasoprzestrzeń naprawia błąd i resetuje wszystkie wydarzenia, które są nielogiczne. Ostatnie logiczne wydarzenie
w tym łańcuchu przyczynowo-skutkowym to przylot majora Cage'a do Londynu.
Wszechświat z pośród wszystkich dostępnych ścieżek wybiera taką, w której Omega ulega samozniszczeniu w dzień poprzedzający inwazję.
Sam na to nie wpadłem, przeczytałem posty mądrzejszych od siebie.
Wielu czytało, nie wielu zrozumiało i przekazało dalej.
Dzięki za opis, też mnie to nurtowało :)
http://screenrant.com/edge-of-tomorrow-ending-spoilers-time-travel/
to chyba jest oryginalne zrodlo, polecam zainteresowanym bo jest spojne i logiczne (ja wole wersje pierwsza, gdzie Cage nie zyskuje mozliwosci Omegi, bo obudznie sie juz po wojnie robi z niego dupka - co z milionami zabitych ...? Mogl przeciez obudzic sie wczesniej)