Może jeszcze kiedyś spróbuję zrobić drugie podejście, ale przy pierwszym czułem się, jakbym oglądał film, który sam stworzyłem, a zaznaczę, że na robieniu filmów znam się tyle, co na szydełkowaniu. Wiem, że za szybko oceniam, ale praktycznie każdy element, włącznie z chwaloną tutaj pracą kamery, grą aktorską i filozofiami zalatywały czymś z pogranicza fuszerki. Brakuje mi życia w tym filmie, ale może takie były czasy w 1987 r. Dam mu drugą szansę, jak będę kiedyś po dragach.
Niestety to jest specyfika wszystkich filmów Żuławskiego., które oglądałem ("Diabeł" - ocena 6, "Kobieta publiczna" - 6, "Na srebrnym globie"-5, "Szamanka" - 4). Część z tych filmów widziałem w kinie, co zmienia percepcję (wtedy nie było komórek, jedzenia w kinie, ani obojętności na rozmowy na widowni). Przeszkadza mi zwłaszcza prowadzenie aktorek - wszystkie mają nerwowe, nienaturalne ruchy i problemy z psychiką.
Po ocenach bardzo widać, do czego widzowie są przyzwyczajeni.
Oceny nie mówią "film jest źle zrobiony", a raczej "naoglądałem się filmów robionych na jedno kopyto i jeszcze nie rozumiem, że można celowo robić inaczej".
Ja zerkam, co też ostatnio ktoś oglądał, a tam pół biedy, jeśli tylko kanon typowych filmów puszczanych jako wieczorne hity w tv, w gorszym przypadku już prawie wyłącznie superbohaterowie z komiksów.
Film jest bardzo dobrze zrobiony, świetne zdjęcia, kostiumy, kreacja świata. Co z tego, jeśli wszystko ginie w pseudointelektualnym bełkocie i krzykach? Wielkie prawdy wymagają prostoty i pokory a tego wszystkiego zabrakło...
Znawca "wielkich prawd"? :D
Bardzo fajny jest ten frazes o wielkich prawdach, prostocie i pokorze, ale to frazes.
Nie masz obowiązku lubić stylu Żuławskiego, nie podoba się - nie oglądaj. Żaden problem. Ale z jakiegoś powodu ty swoje nielubienie musisz przekuć na "ja szeregowy forumowicz wiem, że Żuławski - jeden z najbardziej docenionych na świecie (przez krytyków, filmoznawców i innych reżyserów) polskich twórców - robi wszystko źle". :D
Bo filmy powinny być proste!