gdy Ridley Scott zrobi wielką produkcję, to nie da się oglądać. gdy zrobi film bardziej kameralny - jest super.
wzruszyłam się na końcu - widać było, że po Angeli nie spłynęło jak po kaczce to całe udawanie córki Roya, nie tylko on miał łzy w oczach...
świetna rola Cage'a - próbowałam sobie "zagrać" któryś z tych jego tików i nie szło, a on tak musiał przez cały film - podziwiam!