Scott zrobił kawał dobrej roboty, skoro dałem się uwieść historii i nie zauważyłem pułapki. Ten film opiera się na pomyśle i całkowicie podporządkowany jest dojściu do celu. Stąd niewiele jest w nim prawdy o zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych (pomimo faktu, iż główny bohater na nie cierpi) ani o losie ojców i córek rozdzielonych przez rozwód. Za to dostajemy kawał dobrej, precyzyjne filmowej roboty z dobrze zarysowanym postaciami, świetnym pomysłem i bezbłędnym wykonaniem. Jest coś do śmiechu i do łez, mamy akcję i niespodziewane zwroty akcji. Cage jest świetny w roli naciągacza z problemami. Filmo Scotta nie jest produkcją wybitną ani nawet niezwykłą, to dzieło wyrobnika, ale za to wyrobnika najwyższej próby. Dlatego też "Naciągaczy" ogląda się z wielką przyjemnością, choć zapamięta się tylko kompulsywnego Cage'a.