Film rzeczywiście dość wyjątkowy, zupełnie pozbawiony dialogów, historia opowiedziana obrazem i muzyką. Jedna scena jednak wydaje mi się nieco przerysowana - policzek wymierzony kobiecie z powodu roznalej wody, zdaje mi się że nie pasowała ona do powierzchowności postaci Ojca, cieżko pracującego jednak raczej łagodnego człowieka.
8/10.
Ojciec chyba spoliczkował bez agresji - tzn. to nie był impulsywny spontan, a coś w stylu utrwalenia stosunków/tradycji/cyklu. "Musiał" zademonstrować i odtworzyć tym gestem sytuacje całej rodziny. Swoją drogą, przeczytałem tylko fragment ale pod względem treści Wyspa mocno skojarzyła mi się z chłopami reymonta - wbrew pozorom cały problem nie jest żadną egzotyczną abstrakcją.
Mi w ogóle nie wydaje sie przesadzony, poza tym akcja filmu równie dobrze mogła by się toczyć na polskiej wsi, tylko krajobraz by sie zmienił.
Ciekawi mnie co to była za woda że nawet podczas deszczu podlewali nią uprawy ?