przeczytałem książkę po obejrzeniu tego gniota i stwierdzam ze nie licząc tytułu i fragmentu fabuły z robakami nie ma żadnych innych powiązań
nie wiem co za dureń nazwał tak ten film
Z tej książki nie da się zrobić filmu, który miałby jakiś sens. Treść książki to luźne, niepowiązane ze sobą deliryczne wizje i majaki autora, piszącego pod wpływem narkotyków. Jest to książka o niczym, bez większego sensu, ładu i składu. W filmie zawarte są natomiast motywy z całej twórczości autora (np. z "Ćpuna") jak i wydarzenia z jego życia (np. niby przypadkowe zastrzelenie żony itd.). Film to swoisty hołd dla Burroughs i jego dokonań. Cronenberg wybrał co ważniejsze i ciekawsze motywy z jego życia i dorobku literackiego i zamieścił je w swoim wspaniałym filmie. Filmowa adaptacja ""Naked lunch" to typowy przykład jak zrobić coś z niczego konkretnego.