Nagi lunch

Naked Lunch
1991
7,2 18 tys. ocen
7,2 10 1 17533
7,6 27 krytyków
Nagi lunch
powrót do forum filmu Nagi lunch

Rozumiem, że nie wszystkim ten film trafia w gust tak bardzo, jak trafia mi, ale dziwi mnie
tak niewielka ilość pozytywnych komentarzy. Jest mnóstwo rzeczy, za które można lubić
"Nagi lunch". Pozwolę sobie wymienić niektóre:

- gładka synteza wydarzeń z życia Burroughsa i najważniejszych motywów jego
twórczości (będących zresztą często jednym i tym samym), płynność w przechodzeniu z
realności do fikcji i na odwrót (i to że często nie wiemy do końca, co jest czym)
- duuuużo refleksji na temat samego pisania i czerpania inspiracji, pokazanie i tego co w
pisaniu jest fajne, i tego co jest niefajne (świetna końcówka filmu w tym kontekście,
moim zdaniem)
- fantastyczna plastyczna wyobraźnia (Mugwumpy, maszynoowady itd)
- fajnie odtworzony klimat lat 50. i kina noir, te wszystkie płaszcze, kapelusze, MASZYNY
DO PISANIA
- odrealniony, duszny klimat tworzony przez scenografię i światło (chociaż akurat
rozumiem że ta część może się nie podobać, bo wszystko jest bardzo sztuczne,
"studyjne", ale to przecież świat stworzony w głowie bohatera)
- wyeksponowanie inspiracji Kafką (zwłaszcza na początku myślałam, że jestem w
książce Kafki, zanim jeszcze padło jego nazwisko)
- zgrabnie i zabawnie rozegrana historia szpiegowska
- w ogóle film jest niesamowicie zabawny, to jest jedna z rzeczy za które lubię go
najbardziej
- brak zbędnych zachamowań, że czegoś nie można pokazać, bo jest be
- a mimo tego film wcale nie jest bezsensu, jak tyle osób zdaje się sugerować, nie jest
nawet jakoś specjalnie poplątany fabularnie, niezrozumiały czy coś w tym stylu - nie jest
to żaden surrealizm, mimo atmosfery snu, tylko film z początkiem i końcem, i z sensem,
a do tego jak się zna książki Burroughsa, to aż szokujące jest, jak dobrze Cronenberg
poradził sobie ze sklejaniem scenariusza z tego całego bagna słów, jakie zostawił
Burroughs
- Peter Weller i jego oszczędność środków, a zwłaszcza wypowiadanie kwestii
półgębkiem:D
- MUZYKA - hell, freejazzowy saksofon Ornetta Colemana! czy cokolwiek mogło pasować
tu lepiej...?
- plus na deser odrobina Cronenbergowskiego horroru.

I dodam, że to nie jest tak, że jak ktoś wcześniej nie znał Burroughsa, to nie ma szansy,
żeby mu się ten film spodobał. Ja miałam o nim zaledwie blade pojęcie przed
obejrzeniem tego filmu, a i tak totalnie mnie rozwalił.