Tobe Hooper po "Teksaskiej masakrze..." i "Duchu" po raz kolejny pokazał klasę. Tym razem stworzył science fiction, a konkretnie remake klasyku z 1953 roku, odstępując w wielu miejscach od oryginału, co jest dużym plusem. Nie da się ukryć, że stworzył film o wiele solidniejszy pod każdym względem. Aktorzy się popisali (na uwagę zasługują zwłaszcza Karen Black i Hunter Carson). Jego dzieło ma klimat, akcja, choć rozkręca się powoli, to pokazuje wszystko w odpowiednich proporcjach. Wszystko jest okraszone znakomitą ścieżką dźwiękową autorstwa Christophera Younga. A zakończenie, choć podobne do oryginalnego, i tak zaskakuje.