Nie uważacie, że film od samego początku narzucał nam zakończenie ? I samo rola Colina (może dlatego, ze jestem do niego troche uprzedzony) mnie nie zachwyciła. Jednakże film ogląda się dobrze, ale tylko raz :)
Wg mnie wcale zakończenie nie było takie oczywiste. Po pierwsze Ken nie zabił Raya - więc należała mu się kulka od Harrego, który jednak go nie zabił.
Harry postrzelił Raya, który jakoś mimo tego się trzymał, no i niewiadomą było czy Harry sam strzeli sobie w łeb po tym jak zabił "dziecko", ponieważ już raz darował życie Kenowi. No i ostatnie sceny z Rayem - ja cały czas zastanawiałem się, czy film skończy się "inaczej" czy jak typowa hollywoodzka produkcja - bohater mimo stanu krytycznego i tak po jakimś czasie ulega cudownemu uzdrowieniu i widzimy go jak leży w szpitalu, odwiedza go jego laska i słyszymy rozmowę o planowaniu rodziny i wszyscy wkoło są szczęśliwi.