Jak ktoś lubi Farrella w rolach ciężko przestraszonego, niedogolonego flejtucha, to może się podobać, mnie zirytowało. Ten facet po prostu nie sprawdza się w takich rolach. Sam scenariusz rozwlekły, akcji w zasadzie nie ma, celowe (tak myślę) dłużyzny. To wszystko ma sprawić, że powinniśmy się wciągnąć, ale niestety, mnie się nie udało. No, ale to przecież kino angielskie, które lubi takie klimaty. Może się podobać, ale jak dla mnie najwyżej 4. No i nagroda dla tego kolesia, który przetłumaczył tytuł z angielskiego na nasze. Kwintesencja debilizmu.
No i tu się nie zgadzamy bo jak dla mnie to jedna z naprawdę niewielu ról w których Farrell zagrał dobrze:) być może nie pasuje do takich filmów i ich klimatów ale tutaj się sprawdził. I nie był przestraszony w tym filmie, może trochę, był bardziej zagubiony ale kto by nie był gdyby zastrzelił dziecko, prawda? Scenariusz, bardzo dobry, akcji nie ma bo i nie powinno być. W końcu to nie film akcji ; - ) Mnie wkręcił od samego początku. Końcówka trochę zaskakująca i trzymająca w napięciu. A co do tłumaczenia tytułu na PL to nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek :P "Najpierw strzelaj potem zwiedzaj" WTF?
pozdrawiam
No i dobrze, że nie mamy takich samych odczuć, bo by było strasznie nudno. Muszę przyznać, że jestem zaskoczony (mile)odpowiedzią - zwykle na tym portalu ludzie sobie skaczą do oczu i wyzywają od najgorszych, jeśli czyjaś opinia nie jest zgodna z ich zdaniem. W końcu ilu widzów, tyle opinii. Mimo tego, że film mi się nie podobał, bo przynudza za bardzo - szanuję zdanie innych. Strzałka.
Podtytuł tego filmu brzmi "Shoot first. Sightsee later". "Kwintesencją debilizmu" jest narzekanie na wykorzystanie podtytułu do polskiego tłumaczenia. Tytuł W Brugii nie brzmiałby zbyt dźwięcznie, nie sądzisz ?
A film dobry, widać, że reżyser nie jest skażony hollywoodzkimi schematami. Sporo angielskiego humoru w wykonaniu Farrella, który ze swoim irlandzkim akcentem pasuje u znakomicie.
Według tego, co wiem, to większość filmów nie ma czegoś takiego, jak "podtytuł". Owszem, często operuje się terminem "tagline" czyli charakterystyczne dla filmu powiedzenie, slogan, parę słów, które się z filmem jednoznacznie kojarzą, ale to nie jest tytuł! Akurat w tym przypadku, jak ktoś słusznie zauważył na IMDB, powinno być to słowo "fuck", które pojawia się średnio co mniej niż minutę.
Są tytuły filmów, których na język polski dosłownie nie można przetłumaczyć (np. idiomy), ale większość z nich jest całkowicie zrozumiała po polsku. Niestety, nasi kochani dystrybutorzy robią wszystko, żeby ściągnąć do kin jak największą liczbę widzów i nagminnie zmieniają tytuły filmów po to, żeby potencjalnego oglądacza zrobić w konia. Słowa "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" plus Farrell jednoznacznie kojarzą się z mordobiciem i strzelaniną, więc spragnieni jatek walą do kin, a potem klną, że poszli na zupełnie coś innego. A dystrybutor jest zadowolony, bo bilety się sprzedały. Ja nie dyskutuję o tym, czy film jest dobry czy nie. Mnie się nie podobał, ale rozumiem, że podobać się może. Po to jest to forum, żeby przedstawiać na nim różne opinie. Twórcy filmu (każdego) zapewne myślą godzinami i dniami, jaki tytuł nadać swojej produkcji. Uważam, że po to jest tytuł oryginalny, żeby w miarę możliwości tłumaczyć go na język kraju, w którym jest pokazywany, a nie wymyślać jakieś językowe wygibasy tylko dla kasy. Druga sprawa to fakt, że pewnie wiele osób w ogóle nie wie, co to takiego Brugia, niestety, i nikt by na taki film nie poszedł. Ale to nie jest powód, dla którego zmienia się tytuł filmu.
Mam dziwne wrażenie, że Anglicy też nie za bardzo kojarzą Brugię. Tytuł "In Bruge" jednak tam nikomu nie przeszkadzał. Jak już ktoś napisał tytuł polski jest zachętą dla fanów mordobicia. W rezultacie Ci, którym film by się spodobał, zostaną w domach, a z kina wyjdą niezadowolone osiłki: "Bo mało krwi się polało". Szkoda, bo film ciekawy i naprawdę warty obejrzenia.
Nie widze problemu, by film sie po prostu nazywal "W Bruge" - tego raczej nie mozna odmienic. Ani ja, ani nikt kogo znam nie slyszal o Bruge, ale jak to ktos dodal przede mna, lepiej to pasuje niz tytul "typowego kina akcji".
Kurczę, widzę, że nie ma problemu z tytułem! Polscy widzowie nie są tacy głupi jak na to wygląda. Dystrybutorzy! Nie róbcie nas w bambuko i nie tłumaczcie tytułów jak się wam podoba! Kto ma obejrzeć to i tak obejrzy i naprawdę nie ma najmniejszego sensu tłumaczyć tytułu według waszego widzimisię. Nie jesteśmy debilami. Ludzie, piszcie o kretyńskich tłumaczeniach tytułów, to wypacza zamiary twórców, którzy traktują nas jak ograniczonych umysłowo! Zmuśmy ich do zachowania oryginalnych tytułów i do napisów, nie jesteśmy bandą idiotów, tylko normalnymi ludźmi.
Jak widać wyżej, niektórzy nie wiedzą nawet jak po polsku nazywa się Bruges, więc chyba jednak jest problem. Zresztą zasada jest taka, że jeśli tytuł można przetłumaczyć to się go tłumaczy. A dlaczego to (między innymi) piotr100 sam sobie wcześniej odpowiedziałeś. Gdyby tytuł nie był przetłumaczony obstawiam przynajmniej kilkanaście sposobów na jakie Polacy wymawialiby nazwę Bruges ;)
Spodoba się tym którzy:
- lubia angielski humor (czesto w nawiazaniach do Belgii - znajomosc belgijskiej kultury pozwala na lepsze odbieranie tego humoru).
- widzieli na własne oczy Brugię.
- Collin tez naprawdę przyzwoity.
Podobała mi się tez muzyka, która dobrze się wpisuje w klimat filmu.
Dam 9 myśląc ze jestem naprawdę obiektywny.
A możne jest tak jak powiedział Collin: 'In Bruges' zrobiło na mnie wrażenie bo dorastałem na wsi albo jestem upośledzony.
Film miarzdży i wciąga nosem :) Coś jak połączenie guya ritchie z burtonem, coś jak snatch w gotham city :) Ja tez jestem ze wsi :)
film naprawde dobry biorac pod uwage jakie gowno produkuje hollywood, Collin nareszcie zagral cos co wykracza poza waskie granice ''tough guy'', mowiac dobry nie mam na mysli doskonaly, uwazam ze warty poswiecenia czasu... tylko jakiemu matolowi przyszlo do glowy, ze to komedia? tlumaczenie tytulu to smiech, ale nigdy nie grzeszylismy znajomoscia jezykow jako narod, prawda?
nie miazdzy, tak - to jest poprawny 'spelling'', tylko daje do myslenia, urodzilem sie w miescie i mieszkam wiekszosc zycia w miescie, co tu ma wies? czy to ma o czyms swiadczyc? masz swoj rozum i zdolnosc odbioru; dziwne to porownanie, powiedzial bym, ze Collin gra tutaj jak Brad a film momentami jest 'cheesy' i tanie chwyty rozbijaja rozbudowana atmosfere'nie mniej oglada sie dobrze, krotko mowiac - good shit
peace yo