Dawno nie widziałem tak świetnie skrojonego kryminału z domieszką komedii!
Widać, że nie miało być to kino, którego ambicją jest zdobywanie nagród, a raczej umilenie tych dwóch godzin widzowi i robi to w sposób rewelacyjny. Nie nudziłem się ani przez chwilę, a nawet trochę żal się zrobiło, kiedy pojawiły się napisy końcowe. Wszystko jest tutaj jak należy - sporo humoru (kilka scen naprawdę przezabawnych) oraz rewelacyjna obsada, sprawiają, że jest to film niezwykle przyjemny. A jeśli już jestem przy obsadzie to oczywiście świetny Gleeson, rewelacyjny Fiennes, ale to Farrella należy najbardziej pochwalić... Tak! Nigdy nie myślałem, że to napiszę, ale w tym filmie wypadł rewelacyjnie, jest taki świeży, wyluzowany i zabawny - jeszcze ten akcent :)
Gorąco polecam ten film, nieczęsto zdarzają się takie szczere, bezpretensjonalne filmy, w których nawet takiemu malkontentowi jak ja trudno jest się czegoś przyczepić.
PS - Wypatrujcie dalszej kariery Martina McDonagha, bo jeśli ktoś kręci taki autentycznie świeży debiut, to dalej może być już tylko lepiej.
A jaki miał byc akcent Farrella, skoro to rodowity Irlandczyk? Ja na codzień nasłuchuję się tego, więc dla mnie to już żaden większy smaczek:] Ale "In Bruge" (polski tytuł żałośnie przetłumaczony) to rzeczywiście pierwszorzędne połączenie kryminału z komedią, z tymże komedia to raczej czarna, oparta na mocnych dialogach, niekiedy bardzo wyszukanych ("Było tak pięknie jak we śnie, ale to nie był sen"), często w stylu Tarantino i Ritchiego. Obsada świetnie dobrana, poza Colinem, to także drugoplanowe postacie z amerykańskim karłem na czele dobrze uzupełniają wyspiarskich gwiazdorów. Tak więc warto. Tylko nie jestem pewny, czy McDonagh będzie kolejnym objawieniem kina. Za wcześnie na wysuwanie podobnych przepowiedni.
McDonagh nie musi byc objawieniem kina. Wystarczy, ze jest juz objawieniem dramatu :] polecam jego sztuki, sa wyjatkowo... ironiczne :] dialogi w tym samym stylu co te w 'In Bruge' :)
Wiedziałem, że ktoś od nas wypali z jakimś tekstem o McDonagh i jego literackiej karierze...heheeh;P Tak film niezły, a teksty rozbrajające, ale polski tytuł tragiczny. Film przez to pewnie sporo stracił...tłumacz albo był idiotą albo nie lubi Farrela;P
jednym zdaniem film po prostu bezbłędny ;D
a co ważniejsze niebanalny:)
"One gay beer for my gay friend,
one normal beer for me because I am normal"
Rewelacja, rewelacja, rewelacja. CF faktycznie bezbłędny. Nie spodziewałem się Fiennesa w takiej roli z aż tak pozytywnym rezultatem :) Polecam
O tłumaczeniu tytułu raczej nie będę się wypowiadać, bo taką robotę mogli wykonać tylko nasi rodacy. No cóż, widać chcieli zabłysnąć, pomijając przy tym jeden z najistotniejszych elementów filmu, czyli - sam tytuł, który jest nieodłącznym wątkiem postaci Ray'a. Po prostu ręce opadają.
Co do obsady - doprawdy wyśmienita.
Po Farrellu nie spodziewałam się niczego innego, jak świetnie wykonanej roboty i się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie, jeszcze mnie zaskoczył w niektórych scenach.
Gleeson i jego tekst w kościele: "przecież to tylko pieprzona krew Chrystusa!" i wiele, wiele innych. Klasa!
Fiennes - znakomita rola. Niby bezpośrednia, lecz z domieszką ironii. Z resztą świetnie podsumowana przez Kena - "świr".
Ale oczywiście osoba karła nie może pozostać niezauważona. Wielka szkoda, że jego losy skończyły się w ten sposób.
Oj, długo by się rozpisywać nad bohaterami i nad filmem, który według mnie jest jednym z lepszych, jakie oglądałam. Warto, warto obejrzeć ten film! Gorąco polecam. I chociaż świąteczny nastrój w Brugii pozostawia wiele do życzenia, to samo miasto nie jest aż tak nudne i chyba także warte zwiedzenia. ;-)