Ubawiłam się setnie na tym filmie. Dowcipy były świetne, a po aktorach widać było, że rozumieli się doskonale z reżyserem. Farell był genialny.

Po trailerze spodziewałem się wrednej czarnej komedii i nic ponad to. Moje oczekiwania zostały spełnione tylko połowicznie ale nie jest żaden zarzut - film bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
Przede wszystkim obraz ma bardzo dobry scenariusz, w którym liczą się szczegóły. Jest to mieszanka różnych gatunków w której znajdziemy dramat, (bardzo delikatne elementy ale zawsze) film psychologiczny, komedia (sytuacyjna, czarna), film gangsterski oraz makabreskę. Wszystko potęguje jeszcze dobrze dobrana muzyka. Całość robi naprawdę pozytywne wrażenie.
Gra aktorska jest na bardzo wysokim poziomie, nawet Colin Farrell, którego nie uważam za wybitnego aktora, a kiedy na scenę wkracza Ralph Fiennes to można powiedzieć: Panowie czapki z głów. Jego rola jest po prostu genialna.
Całość filmu jest bardzo daleka od kina jakim karmi nas Hollywood, jest niepoprawny polityczne, nabija się z amerykanów i ma do tego swoiste przesłanie, obraz nie jest płytki. Póki co oceniam go na 8/10 ale może będzie więcej kiedy obejrzę go jeszcze raz, a zrobię to na pewno.

Powody wymienione przez ciebie (zwłaszcza niepoprawność polityczna i humor pojawiające się w trailerze) zaciągnęły mnie do kina na ten film. Nie zawiodłam się. W niewymuszenie zabawnych momentach cała sala śmiała się głośno razem ze mną.

Zgadzam się, ponad 100 min rewelacyjnej zabawy. Czarny humor uwielbiam, a dialogi zostały naprawdę świetnie napisane. Mimika Farrella i Gleesona jest nie do podrobienia. "In Bruges" to rozrywka na bardzo fajnym poziomie, moim zdaniem.

"Dwa tygodnie? W Brugii? W pokoju takim jak ten? Z tobą? Nie ma mowy?"