z cyklu: kto brudnymi chwytami wojuje..
na węzłowej łączce z gdzieś pomiędzy okołopopkulturowymi dokumentami chrisa smitha, które są wybitne (Jim & Andy, Sr., Mr. McMahon czy Devo), a fabularyzowanymi dokumentami chrisa smitha, które albo wybitne nie są (Zła Weganka, Zaginięcie Madeleine McCann) albo są wręcz fatalne (Operacja Varsity Blues z gadającą do słuchawki szczęką matthew modine'a), z przechyłem w lewą stronę (na szczęście).
minusem jest brak wypowiedzi sprawców całego zamięszania, plusem wstawki fabularyzowane na gadających głowach i gestykulujących tułowiach ograniczone do niezbędnego minimum - na przykład podczas wjazdu policji i przeszukiwania mieszkania - choć nadal będę się upierał, że wykorzystywanie autentycznych zdjęć z miejsca zdarzenia działa o wiele bardziej niż próba odtwarzania zdarzenia.
to jest mój największy zarzut do smitha - smith nie wierzy w bezruch, przekłada ruch nad bezruch, ergo: mając do wyboru autentyczne zdjęcie z miejsca zdarzenia albo możliwość nakręcenia inscenizacji przeważnie wybiera to drugie.
na szczęście kolejnym filmem smitha będzie dokument o Genie Wilderze - czyli z przechyłem w okołopopkulturową stronę, co zawsze i z wielką chęcią poprę.
dokumenty o filmowcach i muzykach są odporne na inscenizacje.
ale minusem dokumentów o filmowcach i muzykach jest to, że nie są odporne na animacje.
zauważam pewną prawidłowość w tym temacie - w przypadku filmów o artystach dokumentarzyści częściej sięgają po animacje (z widzianych w ostatnim czasie: Życia i Śmierci Christophera Lee, Gimme Danger, Bunt w Niebie), w przypadku osób mniej rozpoznawalnych wolą inscenizację.
i tak źle, i tak nie dobrze, jednak z dwojga złego wolę animację.
ponieważ konieczność użycia wielkiej litery w zdaniu spowalnia proces pisania. gdybym ich używał, napozapominałbym połowę rzeczy które przychodzą mi do głowy w trakcie.
będąc konsekwentnym w tym co właśnie napisałem powinienem również zaprzestać używania polskich znaków, prawda? prawda, ale na taki despekt nie mógłbym już sobie pozwolić. całe piękno i odrębność języka rodzimego jest w tych ę, ą, ś, ć i dż, nie w wielkich literach. gdybym na przykład napisał zeby, to nie wiedziałabyś, czy chodzi mi o zęby czy o żeby. pomiędzy słowami zęby a żeby istnieje jakaś różnica, pomiędzy słowami Polska a polska nie istnieje żadna.