Pięknie opowiedziana historia miłości pomimo wszy i koślawych nóg, przytłaczająca aura małżeńskiego pata i ojcowskiego uczucia w obliczu tragedii. Cóż można jeszcze napisać - rzadko pocą mi się oczy, ale tu owszem...
Ja też jestem zachwycona tą historią! Pięknie opowiedziana historia miłości ponad podziałami, bo takie rzeczywiście się zdarzają...On kochał ją ułomną fizycznie i psychicznie i był w stanie zrobić dla niej wszystko. Nie jest to też jakaś historia o Kopciuszku z happy endem. Podobało mi się również to, że żona nie została zdemonizowana dla kontrastu, tak jak Italia nie była w żaden sposób ugładzona. Po prostu kochał tę drugą, wg. mnie za ciepło, jakie miała w sobie, za jej dziecięcą, rozbrajającą szczerość i kruchość i urok, jaki roztaczała, mimo swej brzydoty. W ogóle uwielbiam Castellitto i jako aktora i reżysera.
Historia jest faktycznie piękna... pytanie tylko czy tak bardzo ją kochał... czy może gdyby zamieszkali sobie razem i spłodzili dziecko, to wszystko wyglądałoby podobnie patowo jak z żoną...?
Italia była cudowna na dystans...na wyjazd... była odskocznią dla bohatera od prawdziwego związku.
To jest odwieczne pytanie. Podobno żadna miłość nigdy nie równa się tej odtwarzanej i przeżywanej już tylko w pamięci ;) podobnie jest z tym dystansem, o którym piszesz. Ale tak właśnie to w życiu bywa i to jest w tej historii piękne. Nie wiemy, na ile zakochujemy się w człowieku, a na ile w naszej własnej iluzji danej osoby, naszych brakach, które nam ten ktoś rekompensuje i tak dalej...
Haha... chyba dokładnie tak jest... najlepsze, najpiękniejsze i najbardziej namiętne związki, to te, które przeżywa się... we własnej głowie.
A przeżywa się je wtedy, kiedy te prawdziwe relacje już się zakończyły.. albo nigdy nie zdążyły zaistnieć.
Tak jak piszesz... zakochujemy się w iluzji... dopiero po jakimś czasie, kiedy iluzji już nie ma... wiemy czy ta osoba jest osobą z którą nam po drodze...
Tak to jest. "Romantyczna" miłość jest tylko na początku, w wierszach, piosenkach i naszych głowach. Prawdziwa, dojrzała miłość zaczyna się później, wymaga pracy, emocjonalnej dojrzałości, nie zaszkodzi wiedza psychologiczna...mało romantyczne, ale prawdziwe ;) I wtedy jest trwała i piękna.