...a ludzie nie uczą się nic a nic - dygresja po obejrzeniu "Requiem dla snu" a potem "Panic..."... nie rozumiem ludzi pieprzących sobie życie dla paru chwil odlotu, nie wiem - może warto? ...nieee...patrząc po ludziach którzy przez to przeszli (albo nie) chyba żaden nie wrzasnąłby z entuzjazmem - Tak stary - to było TO! Warto krócej żyć dla TEGO!, gdybym mógł, zrobiłbym TO samo po raz drugi!...Coś tam siedzi w człowiekach (:)) co każe mu szukać granic...
Mniejsza o moje dyrdymałki i tak nikogo one nie obchodzą, każdy zrobi co zechce...
Film podobny klimatem do Taksówkarza - z cyklu "Ameryka zajmuje się swoim kacem, pokazujemy już nie cacy obrazki ale też śmieci i prawdę"...taki klimacik jakoś tak powraca cyklicznie na biurka scenarzystów - jakoś tak się fajnie składa, że jakiś czas mamy same "happy faces", a potem "aleśmy sobie bagno urządzili..."
Młodziutki Al Pacino, rzutki niczym młodziutki De Niro czy Hoffman (qrcze - jacy oni byli kiedyś młodzi;)) plus naiwna Helen (oskarowa Kitty Winn). W sumie nie da się wiele o tym filmie powiedzieć - szczególnie teraz, kiedy każdy ma już dość moralizatorstwa na temat narkotyków i przekonać na >>nie<< może tylko jakaś wirtualna symulacja tego co czuje narkoman na głodzie, taka aby poczuć że własne życie oraz własne ciało nie ma żadnej wartości w obliczu głodu... Po trzydziestu latach obrazek narkomana który trochę tam się obija w amoku po przedawkowaniu nie robi wrażenia... obrazek spowszedniał niczym reklama proszku do prania - poza tym narkomania teraz to nie walenie w nabrzmiałą żyłę kompotu, ale komfortowa pigułeczka albo szpanerskie pudrowanie noska...