Twórcy tej części, reaktywując serię o Laleczce Chucky zapożyczyli ewidentnie pomysł z Narzeczonej Frankensteina co też sugerują w jednej ze scen. Pomysł jednak według mnie nieudany, a bynajmniej nie sprawdzający jeśli chodzi o narzeczoną... lalki. Wiadomo, że seria od samego początku była paradoksalna - oto mieliśmy morderczego Chucky'ego - lalkę z duszą człowieka zaklętą w środku. Ale tutaj według mnie trochę przesadzono i paradoksu mamy nadmiar. Myślę, że jest to film, który albo się lubi albo nie. Ja skłaniam się bardziej w tą drugą stronę. Choć ma swoje plusy - jest nim wyjątkowy, dobry klimat, dobra warstwa muzyczna, pomysłowość niektórych scen i dobry humor. Swoją drogą film bardziej sprawdza się wyłącznie w roli komedii. Nie podobał mi się zupełnie sam wstęp do filmu - kilka pierwszych scen w głupkowatym, rockowym stylu z plastikowymi aktorami. Później jest jednak trochę lepiej. "Poród" nowej laleczki utrzymano w dobrym czarnym humorze ale sam pomysł po prostu mi się nie spodobał. Moja ocena: 4/10.