Główny temat tego obrazu to instrumentalne podejście do problemu imigrantów w USA. Oczywiście ubrany w idiotyczne łaszki pseudokomedii. Muszę przyznać iż był moment, gdy poczułem kluskę w gardle kiedy główna bohaterka wyznaje, że jest sierotą. Ale reszta to już deja`vu lub deja`vecu.
szczerze mówiąc nie rozumiem o co Ci chodzi. Zakładasz drugi temat tylko po to, żeby znowu psioczyć na film. Nie prościej było to napisać w jednym?
co do twoich zarzutów:
ja bym do tego wątku imigrantów nie podchodziła tak poważnie. Przecież to tylko komedia, i ten wątek służył tylko do wysnucia wielu zabawnych sytuacji. I nie rozumiem dlaczego tak narzekajcie strasznie, że to taka pseudokomedia. Przecież o dziwo, nie było tu sytuacji w stylu "aktorze rzygaj- a ty się widzu śmiej". No może nie licząc sceny przy ognisku, ale śpiewanie o "jajach" chyba dzisiejszej publiki już nie zgorszy;p Dla mnie osobiście humor tego filmu był bardzo naturalny, bezpretensjonalny i przede wszystkim ŚMIESZYŁ a nie irytował.
UWAGA SPOILER
JEŚLI NIE OGLĄDAŁEŚ TO NIE CZYTAJ DALEJ[!!!]
No i przede wszystkim bardzo podobało mi się to, że w filmie zostały ograniczone do minimum sceny typowo sentymentalne. Już jak rodzinka wróciła na lotnisko to myślałam, że już już...stanie się cud i Sandra Bullock nie odleci. Potem jak się całowali w biurze już się szykowałam, że kamera będzie szaleć w okół nich pokazując każdy detal pocałunku, a tak to wszystko było wyważone, no i te żarty w tle, które sprawiły, że nie było tak strasznie lukrowato;]. A potem to już myśle...ślub i napisy końcowe, a tu proszę: końcówka bardzo zaskakujaca;] Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów; mnie też zirytowało to, że babka jest sierotą, ale było tu tyle niesamowitych i zabawnych sytuacji, że dało się przeżyć;] I wg mnie ten film jest jednym z najlepszych w swoim gatunku.
pzdr:)
Nie, to nie miała być "farsa o imigrantach". Miała być i jest komedia
romantyczna. Na to naprawdę nie jest ciężko wpaść. Nie wiem po co dorabiać
sobie ideologię...