To bardzo zmysłowy i zagadkowy film, który kryje w sobie sporo tajemnic. Ale jest ich moim zdaniem tak dużo, jakby reżyser dość banalną fabułę starał się przykryć właśnie nadmiarem niedopowiedzeń i plątaniną nie zawsze istotnych wątków. A samo jądro scenariusza jest niemalże rodem z Harlequina - czy naprawdę mam uwierzyć, że jedna noc, nawet obłędnie namiętna, może być tak istotna, że determinuje późniejsze zachowanie bohaterki. To niewiarygodne psychologicznie. Wygląda to na opowieść o uzależnieniu i swego rodzaju obsesji, tylko przedstawianą nam w aurze tajemniczości i w wysmakowanym otoczeniu. Bo jeśli coś broni ten film, to jego warstwa wizualna, cudny Neapol i bardzo dobre zdjęcia. Finał oczywiście też jest tajemniczy, ale chyba tylko po to, żebyśmy się zastanawiali, czy byliśmy wystarczająco wnikliwi, żeby właściwie go zinterpretować. Przerost formy nad treścią.