„Neon Demon” najwięcej zyskuje, gdy odbierany jest przez pryzmat swojego optycznego i audialnego maksymalizmu – kiedy postrzegany jest nie tyle jako schematyczny projekt filmowy, zamknięty w ramy typowe dla kina głównego nurtu, a raczej jako doświadczenie. W skrypcie autorstwa Nicolasa Windinga Refna, Mary Laws i Polly Stenham nie roi się od zaskakujących zwrotów akcji; niewiele znajdziemy w nim nawet dialogów. Jako offowe, audiowizualne doświadczenie „Demon” zachwyca nie przenikliwym scenariuszem, a przekorną oprawą: symetrią zdjęć, pulsującym, elektronicznym dudnieniem, epileptyczną grą świateł i cieni, fleszów i błysków. Film Refna to napaść na zmysły, taka sama jak uwielbiany przez Tarantino „Showgirls” czy voyeurystyczne, ejstisowe thrillery na miarę „Świadka mimo woli”. To dzieło wulgarne, skąpane w brokacie i fluorescencyjnym kampie. Podobnie jak kalifornijskie modelki, ubrano „Neon Demon” w kolory tak jaskrawe, że wręcz hipnotyczne, służące podprogowej kontemplacji. Refn nakręcił film mądrze przestylizowany. Siła pierwszego w karierze duńskiego wizjonera horroru tkwi również w elastycznym charakterze. „Neon Demon” może stanowić przewrotne, neopogańskie spojrzenie na opowieść Kopciuszka. Może, lecz nie musi.
hisnameisdeath . wordpress . com/2016/12/29/filmowe-podsumowanie-2016-roku-25-najlepszych -horrorow-cz-1 (spacje)
Cytuję:
„ (...) „Neon Demon” może stanowić przewrotne, neopogańskie spojrzenie na opowieść Kopciuszka. Może, lecz nie musi.”
Pisałam o ewentualnym nawiązaniu „Neon Demon” do baśni o Kopciuszku jakieś pół roku temu. Zapożyczenie lub plagiat, jestem za a nawet przeciw ;)