Neon Demon

The Neon Demon
2016
5,4 24 tys. ocen
5,4 10 1 23525
6,0 49 krytyków
Neon Demon
powrót do forum filmu Neon Demon

Refn nadal szuka swojego miejsca w świecie filmu. Bardzo podoba mu się stylówa retro-neon i ma on smykałkę do strony audiowizualnej swoich filmów. Dużo gorzej radzi sobie z tworzeniem konkretnej historii, nawet najprostszej. Wiele z jego filmów to pozbawione ciągu przyczynowo-skutkowego filmy artystyczne, w których sam reżyser za bardzo nie wie, co jest jeszcze alegorią, a co już tylko pustym symbolem. O ile jeszcze Drive był brutalnym melodramatem dla facetów, o tyle już Tylko Bóg wybacza ugiął się pod ciężarem ambicji reżysera i zrezygnował nawet fabuły na rzecz festiwalowej opery, w której pierwsze skrzypce gra operator, a cała reszta próbuje się dostroić.
Neon Demon to taki OGF w świecie mody - wiesz, że niektóre sceny mają drugie dno, domyślasz się go, ale nie jesteś pewien czy to, aby na pewno o to chodzi. Najpierw film zachwyca feerią barw, zabawą światłami, cieniami, kolorami, fakturami, ostrością, głębią i symetrią. Potem Refn próbuje obudować prozaiczną historię płotki w biznesie czymś więcej - buduje psychologiczny portret muzy o nazwie Piękno. Gdy jednak i to nie starcza, rozpaczliwie szuka ratunku w makabresce.
W filmach niejakiego Harrmony Korine'a mnóstwo jest podobnych scen, co u Refna - również cudnie zestraja obraz z dźwiękiem, jednak udaje mu się zrobić coś jeszcze. W Skrawkach chłopak z patologicznej rodziny, związawszy kilka sztućców razem, używa ich jako hantle podczas treningu do piosenki Madonny. Ćwiczy w piwnicy, a obok jego matka stepuje w ojcach zmarłego ojca. To nie tylko światełko w tunelu ludzi skazanych na pogardę i potępienie, to również wspomnienie pięknych czasów, które nawet jeśli były piękne jedynie dla nich, to istniały i przypominają im o wczoraj, kiedy to chciało się żyć. Ta scena to nie tylko fajnie dobrana muzyka i groteskowe, dziwaczne zachowanie bohaterów. To ma przekaz, może i nie do końca jasny, może i to moja interpretacja, ale w tej scenie jest coś magicznego, coś hipnotyzującego, co sprawia, że oglądasz dzień z życia morderców zwierząt jeszcze dłużej.
Neon Demon nie ma tej magii, dlatego seans to ciągnące się w nieskończoność sceny, których nie chcesz oglądać, wymagające interpretacji, której nie chcesz uczynić, z aktorami, których nie da się słuchać, ponieważ tak bardzo "sterylnie", chłodno i wycofanie grają (?). Pozostaje jedynie obraz i dźwięk idealny oraz dziwne poczucie, że Refn uważa za ambitne i godne festiwalu połączenie motywów lesbijskich, nekrofilskich oraz szamańskich w ramach gatunku kina inicjacyjno-psychologiczno-ciarkogennego. Dobrze jest mieć ambicje i odwagę do takiego mariażu, tylko trzeba pamiętać, że operator i dźwiękowiec scenariusza za nas nie napiszą. Może pora spróbować szczęścia w kręceniu teledysków?