Ten film w mojej skromnej ocenie jest próbą niejako przedłużenia tego, co widzieliśmy wcześniej w "Drive" czy "Valhalli".
Kolory i muzyka wprost żywcem wyjęte z tego pierwszego, a z drugiego reżyser serwuje nam długie, mające niewiadome przeznaczenie ujęcia jak i niewielką ilość dialogów.
Aktorzy kompletnie nie pasują do swoich ról, widać sztywność gry, brak identyfikowania się z rolą (może poza złymi modelkami).
Deserem jest zaś próba wywołania szoku u odbiorcy, który w moim wypadku miał wtedy ochotę się śmiać - jeśli chcemy robić kino dosadne, odrażające wzorujemy się na "Salo" czy "Serbskim Filmie", a nie bierzemy z tego część, ugrzeczniamy i próbujemy dodać przekazu filozoficznego.
Można rzec, że film niewątpliwe posiada wyśmienitą ścieżkę dźwiękową, ale w kinie muzyka powinna dopełniać obraz, a nie być jego usprawiedliwieniem.