Wg mnie film jest bardzo dobry. Od poczatku do konca. Ale to specyficzne kino. Rozumiem,ze niektorym wogole nie przypadnie do gustu.
Potwierdzam, to inny typ filmu i może wnerwiać albo nudzić. Mi się podobał, ale niestety brakowało w nim dobrej muzyki. Zostaje 7/10
Fajna, absurdalna komedia, momentami bardzo śmieszna. Nie wybija się jakoś szczególnie i pewnie za jakiś czas nie będę o tym filmie pamiętał ale na pewno konwencja filmu oraz poczucie humoru na duży plus. Jeżeli jesteśmy przy temacie komedii kryminalnych z muzycznymi wątkami to polecam "Ex Drummer". Osobiście poluje na film bardzo długi czas ale widziałem recenzje, zwiastuny i może wyjść miazga. Absurdalny klimat w stylu "Nieściszalnych" ale myślę że z dużo lepszą muzyką i dużo większą nie przewidywalnością.
Bardzo podobała mi się scena z wykorzystaniem pacjenta do stworzenia muzyki, komiczne :D
No i generalnie poza nielicznymi innymi momentami na tym koniec rewelacji. Po tej akcji w szpitalu spodziewałem się, że w dalszej części filmu będzie przynajmniej tak samo dobrze, niestety było już znacznie słabiej.
Warto zobaczyć; potwierdzam, że warto! Zarazem też zaprzeczam, że w filmie brakuje dobrej muzyki, ale potwierdzam też, że gdzieś tak od połowy jakość opowiadanej przez film historii i jakość dowcipu mocno spada w dół. To nie znaczy, że film jest kiepski, bo coś się nie udało. Możliwe, że efekt był zamierzony. Jak z odurzeniem narkotycznym: jest początek, szczyt doznania, a potem spadek, znużenie... wiele filmów kręcono w ten sposób, choćby Fellini takowe tak właśnie robił. Dzięki temu człowiek odrywa się od genialnego, absurdalnego dowcipu i skupia na treści filmu. Zamiast porywać nas kolejnym wyśmienitym gagiem, film z czasem po prostu pokazuje meritum sprawy: wątek przemiany policjanta ze służbisty mającego przymknąć terrorystów na kogoś, kto załatwia prywatną sprawę kosztem dochodzenia, albo wątek tworzenia muzyki tylko jeden, jedyny raz, tu i teraz, na przypadkowych instrumentach. Widz, który już miał okazję się podekscytować techno wygrywanemu na przyrządach medycznych, będzie mógł na spokojnie odstawić emocje i oddać prym intelektowi, aby zadumać się nad tym, że dziś potrzeba prawdziwych terrorystów, aby zrozumieć, że prawdziwa muzyka to nie dźwięki, jakie można nagrywać na płytach CD czy w plikach mp3, albo nie mniej mechanicznie odtwarzać je na koncertach symfonicznych, lecz muzyka to przede wszystkim akt dokonywany przez jakiegoś konkretnego człowieka tu i teraz, coś, czego nie da się nagrać (bo nagrywa się tylko jakiś jeden akt, jakieś jedno konkretne granie). Nie da się, bo za każdym razem jest to przecież coś innego. I terroryści uświadamiają, że prawdziwa muzyka powinna być taka, że każde jedno wykonanie, granie, winno być niepowtarzalnym dziełem sztuki, a nie masową, przemysłowo generowaną, powtarzalną szmirą.