Jakby nie to, uznałbym film za całkiem dobry i poruszający poważny problem.
SPOILERY!!!!
Wręcz przeciwnie. Koniec mocny i adekwatny do całości fabuły. Młoda nie chciała tak żyć, a że była bardzo wrażliwa - nie wytrzymała. Dobiło ją kombo - ojca, który nawalił się jak świnia (po raz kolejny) i uderzył ją w twarz + matka, waląca do niej tekst: "całe szczęście, że jesteś taka jak ja" (gdzie Anka nie chciała tak skończyć jak ona). Nie pomogło też to, że Puk (a więc chyba jedyna osoba, która ją rozumiała) miał zamiar wyjechać z miasteczka i nigdy nie wracać. Dzieciak niestety nie udźwignął tego wszystkiego. Nie wiem co w tym idiotycznego?