Problemem tego typu filmów jest to, że ktoś zaczyna bardzo fajnie i w momencie kiedy wszyscy są już
"przekonani" to scenarzysta i reżyser zaczynają na siłę udowadniać pewne kwestie.
Tworzy to później taką nieznośną, lepką otoczkę hiperreligijności, która jest już nie do wytrzymania.
Nie wystarczyła by historia ze szpitalem? Trzeba dokładać problemów ze złamaną nogą, kamieniami
nerkowymi i dramatyczną sytuacją finansową? Strasznie to przejaskrawione, stworzone na "biblijną"
przypowieść - a tego już nie kupuję, jakbym chciał sobie walnąć taki temat to bym włączył TV Trwam (ale
nigdy tego nie zrobię...)
Można przeboleć wątki nie trzymające się kupy i pewne historie nie mające znaczenia dla całości, ale w/w
kwestie porażają.
Howgh!