Kieślowski o ile się orientuje napisał tryptyk "Niebo", "Czyściec", "Piekło" i tutaj widzimy pierwszą część trylogii. Nie można absolutnie porównywać "Nieba" Tykwera do tych trzech najsłynniejszych filmów naszego mistrza, bo choć Niemiec się starał nie podołał zadaniu. Widać że chciał nawiązać do Kieślowskiego wykorzystując kolory a konkretnie zielony, jednak ten zielony nie za wyraźnie mu wyszedł. Trzeba przyznać że w pierwszych sekwencjach "Nieba" aż do zielonych przycisków zapalnika czasowego, ten kolor mu wychodził świetnie ale później było już kiepsko. Aktorzy nie potrafili do końca wykorzystać potencjału drzemiącego w dialogach, i w efekcie najmądrzejsza w filmie jest cisza. To nie jest żaden żart. Te częste chwile milczenia bohaterów naprawdę sprawiają wrażenie mądrych momentów i wprowadzają widza w niesamowity nastrój. Może Tykwer popełnił błąd angażując Cate Blanchet do roli głównej bohaterki, bo te nieznane wcześniej aktorki w filmach Kieślowskiego był dodatkową niespodzianką, a w "Niebie" mamy uznaną, międzynarodową i świetną aktorkę. Gdyby nie te dialogi napisał bym że Cate była świetna bo kiedy zaczyna milczeć jest naprawdę genialna. Mnóstwo niedociągnięć ale tak ogólnie to da się obejrzeć.