Będzie krótko, głównie dlatego, że film nie okazał się być takim, jakim go sobie wyobrażałem. Oczekiwałem arcydzieła - w końcu w jego realizacji brało udział kilka znanych i bardzo przeze mnie lubianych osób. Przede wszystkim niemiecki producent, kompozytor, reżyser i scenarzysta w jednej osobie - Tom Tykwer, twórca dzieł takich, jak "Zimowy sen" (Winterschlafer) lub "Biegnij Lola, biegnij". Tym razem podjął się tylko jednej funkcji - reżysera. Poza nim dwaj autorzy scenariusza - Krzysztof Kieślowski oraz Krzysztof Piesiewicz - nazwiska, których chyba nie trzeba bliżej przedstawiać. Z niecierpliwością wypatrywałem premiery "Nieba".
Film rozpoczyna się wybuchem bomby w windzie. Młoda nauczycielka - Philippa (Cate Blanchett) chce w ten sposób wymierzyć sprawiedliwość dealerowi narkotyków, ponoszącemu odpowiedzialność za śmierć wielu osób, w tym jej męża. Niestety, zamach się nie udaje i w jego wyniku giną cztery przypadkowe osoby: mężczyzna z dwójką dzieci oraz sprzątaczka. Philippa szybko zostaje aresztowana, zresztą sama przekazała policji informację o tym, że podłożyła ładunek wybuchowy. Podczas przesłuchania zakochuje się w niej - od pierwszego wejrzenia - młody strażnik i jednocześnie tłumacz - Filippo (Giovanni Ribisi) i postanawia pomóc w ucieczce. Razem ukrywają się przed ścigającą ich policją.
Naturalną konsekwencją wydaje się romans między parą głównych bohaterów. I rzeczywiście do takiego dochodzi. Na ekranie sprawia on jednak wrażenie wymuszonego - nie ma pomiędzy Philippą i Filippo żadnej namiętności, nie czuć magii. Są do siebie zupełnie niedopasowani, brak im cech wspólnych, poza faktem, że są na siebie skazani. Ona ma wyrzuty sumienia z powodu zamordowania niewinnych ludzi. On ma problemy emocjonalne, wywołane najprawdopodobniej przez swojego ojca. Próbują się do siebie dopasować - zaczynają się tak samo ubierać, w pewnym momencie oboje golą głowy. Jest scena, w której Philippa wyznaje miłość do Filippo, jednak jest to wyznanie wymuszone pytaniem ojca Filippo i brzmi bardzo sztucznie. Trudno jest powiedzieć co nie wyszło - czy był to dobór aktorów, reżyseria, a może już scenariusz był troszeczkę absurdalny?
"Niebo" ogląda się dość przyjemnie. Jednak film nie zachwyca. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz - czy Kieślowski byłby w stanie zrobić lepszy film na podstawie swojego własnego scenariusza? Na to pytanie nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. "Niebo" to pierwsza część z trylogii. Zobaczymy, czy dalsze obrazy okażą się bardziej udane.