Czasem są takie filmy, podczas oglądania których ma się wrażenie, że niosą w sobie potencjał, ale tak naprawdę przynoszą nudę. Jeśli ktoś jest zainteresowany tym, jak się robi ser albo jak wygląda krowi poród, obejrzy z ciekawością. Ale bez ironii i trywializowania - zwyczajna, niczym szczególnym nieujmująca historia szybkiego stawania się starym maleńkim. Najciekawiej zarysowana relacja między rodzeństwem. Reszta po prostu byle jaka. Byle jak zagrana, bez zasadniczego zwrotu akcji - tak, mamy rodzinną tragedię i to ona ma nim być - lecz przede wszystkim bez poczucia, że nie marnuje się czasu, obserwując, czym zajmują się młodzi albo starsi mieszkańcy francuskiej prowincji. Kilka ładnych zdjęć pejzażowych i interesująco dobrana muzyka nie ratują filmu jako całości. Plusem jest niewątpliwie to, że to kino młodych aktorów i każdy z nich stara się, jak może, żeby pokazać, iż ma potencjał na przyszłość. Póki co pozostaje mi w głowie to rozlewane wszędzie mleko, mordobicie, nieudane próby inicjacji seksualnych, ale przede wszystkim smutna historia, która staje się banalna, a powinna poruszać. Mnie wzruszyła tylko kreatywność najmłodszej bohaterki, która dziwnym trafem nie przejawia w żaden sposób żałoby po ojcu. Niestety, do zapomnienia.