Coś niezbyt się pomysł udał. Już część pierwsza zostawia dużo zo życzewnia jeśli tak odnieść ją do książki, na której opierali się twórcy filmu. Ale druga część (3. w ogóle nie nadaje się, by o niej wspominać) to już zupełnie ni z gruszki ni z gruszki ni z pietruszki... Niby jakieś odniesienie jest, ale sens został strasznie spłycony, niestety.