Ten magiczny tytuł obudził w dzieciaku miłość do kina. Nie wiem jak to oglądnie i skrótowo
ująć ale gdyby nie NES najprawdopodobniej nie byłbym takim fanem kina, nie poznałbym
ludzi których poznałem i nie miałbym dziś pracy kinooperatora :) Coraz bardziej się
zastanawiam czy nie sięgnąć do portfela i kupić za oceanem i chyba wiadomo gdzie
normalną kinową wersję tego filmu na taśmie 35mm. Polskie kopie z dubbingiem w
większości zostały zniszczone poza jedną którą ma Filmoteka Narodowa, więc choć w taki
sposób może bym "wrócił" do czasów dzieciństwa zasiadając na ciemnej sali przed dużym
ekranem, i raz jeszcze zatopił się w przygodach Basitana i Atreyu. Niestety, nie mam
zmiennika i nie wiem kto by mi ten film wyświetlił, a kino domowe DVD/BR to niestety nie
jest kino dla mnie :]
Pozdrawiam dla wszystkich zakręconych tym filmem ...
Fajnie wiedzieć, że NES wpłynęło też na innych - chociaż u mnie w większym stopniu była to książka, a nie film.
No i pozazdrościć pracy kinooperatora! Zakup taśmy z NES to świetny pomysł. Kiedy w końcu zapamiętam jak zakładać szpule i robić dobre przejścia, to chętnie wyświetlę ;)
Ja nie jestem kinooperatorem. Niemniej NES była pierwszym zagranicznym filmem jaki widziałem w kinie. Wcześniej oglądałem jedynie polskie filmy. Akademię Pana Kleksa, czy W pustyni i w puszczy. O dziwo moje kolejne doznania kinowe już zawsze wiązały się z dreszczykiem emocji. Nie miałem bowiem wymaganej liczby lat. Byłem jednak wysoki. Jako 11 latek zaliczyłem Terminatora, drugiego Indianę Jonesa i Nieśmiertelnego. Jako 13 latek Obcego - decydujące starcie, Komando, i Pluton. Później były Predator, Nietykalni, Szklana pułapka, Willow, Tango i Cash. To zostało mi w głowie z wizyt w kinie w latach osiemdziesiątych. Inne znane filmy widziałem na pokazach video. Pierwsza krew, Rambo II, Bondy z Rogerem Moore-m, Cobra, Samotny wilk z Norrisem. Takie filmy jak Szczęki I i II, Gwiezdne wojny - Nowa nadzieja, Imperium...., i Powrót Jedi ( nie licząc wersji z 1997r ), Poszukiwacze zaginionej arki czy Wejście smoka widziałem dopiero po latach w TV. Kino zawsze robiło na mnie wielkie wrażenie. Często zastanawiam się nad tym cóż jest takiego w tych ruchomych obrazkach. To zaledwie 90 czy 120 minut, nie żadko podobnych historii a mimo to działających na ludzi jak magnes.