pamiętam jak oglądałem ten film jakieś 13 lat temu mając wówczas 11 lat.Film zrobił na mnie piorunujące wrażenie, teraz po wczorajszym ponownym obejrzeniu go,mógłbym mu co najwyżej dać 7+/10 głównie za sprawnie poprowadzonej historii oraz oczywiścnie za scenografię.
Jednak gdzieś ta magia z pierwszego seansu się ulotniła,chyba właśnie głównie za sprawą wieku a co za tym idzie wyobraźni.Pamiętam jak kiedyś wyobrażałem sobie że żyję w tym świecie,przejmowałem się historią tak jak by dotyczyła mnie,wszystkie zmysły chłonęły cały film jak gąbka wodę.Teraz by "poczuć" tego typu filmy i się wczuć w nie,muszę zajarać.Tylko problem polega na tym ze nie można cały czas sie upalać, a po za tym często po "tym" człowiek gubi wątek i przewija film,bo np zagapił się na piękny krajobraz :]
Myślę, że twoja wyobraźnia mogła zostać znieczulona powszechnością, wielością i rozmachem efektów specjalnych nastawionych na przepych, efektowność i maksymalny realizm, we współcześnie produkowanych filmach (produkcja, to dobre słowo, bo to produkty, nie dzieła). Jak będziesz już czuł przesyt tychże efektów, to zobojętnisz się i na nie ( ja teraz tak mam) i nauczysz się doceniać na nowo te stare produkcje, z klasycznymi, bardziej baśniowymi, kameralnymi efektami, ale mającymi więcej tego czegoś, co bardziej odpowiada naszym snom, marzeniom, słowem podświadomości. Dlatego to właśnie klasyczne efekty, w których najważniejsza była fantazja, a realizm był czysto umowny są jeszcze we mnie w stanie wywołać ciary, dotknąć mnie głębiej, podczas gdy cgi mogą zachwycić tylko moje oczy i szybko o nich zapominam, bo nie pozostawiają we mnie głębszego śladu, nie odnoszą się do mojej podświadomości, są jedynie uciechą zmysłową dla oczu.
Jakiś czas temu ponownie wróciłam do NO i kurczę mimo braku cudownych efektów specjalnych ten film zostanie i dla mnie i tak jednym z najlepszych jak napisał eLNikO film jest magiczny a większości obecnych produkcji tego po prostu brak:)
ten film jest magiczny w swojej prostocie, pamiętam gdy byłam na nim w kinie i jak go przezywałam, za każdym razem gdy go oglądam czuję to samo.
Rozumiem,co czujesz:) Gdy chcę ocenić film,który kiedyś widziałam i zrobił na mnie piorunujące ważenie zastanawiam się,czy dać ocenę za wrażenia sprzed lat,czy za to,co teraz czuję oglądając go.Tak naprawdę odbiór zależy od tak wielu czynników (nawet od nastroju,w jakim obecnie jesteś).Myślę,że dobrze by było oceniać zaraz na gorąco po obejrzeniu i nie wracać już.Bo to normalne,że czym więcej oglądamy różnych filmów z danego gatunku,to nie unikniemy porównywania.A szkoda-bo każdy film jest niepowtarzalny,wywołujący emocje przypisane tylko jemu podczas oglądania.
Mam podobne dylematy przy ocenianiu starszych filmów. Gdybym obejrzał "Niekończącą się opowieść" dziś po raz pierwszy i miał ją oceniać przez pryzmat filmów powstających w latach późniejszych (zwłaszcza jeśli chodzi o efekty specjalne), to moja ocena na pewno byłaby sporo niższa. Jednak jeśli mam go ocenić pod względem wrażenia, jakie na mnie zrobił, kiedy obejrzałem go po raz pierwszy, to w pełni zasłużona 10tka, chociaż zdaję sobie sprawę jak duża część tej oceny to sentyment.
Niestety np. takiego "Willow" nie miałem okazji obejrzeć jako dziecko (za co na pewno pójdę kiedyś do piekła) i przez to nie potrafię go odbierać w podobny sposób, a szkoda.
Ocena filmu jest zawsze czymś tak bardzo osobistym, że nie powinna podlegać dyskusji, atakom ze strony zwolenników, czy przeciwników danego filmu:):) A na filmwebie często się tak dzieje:) Ja się śmieję, że niektóre filmy muszę obejrzeć od początku do końca jeszcze raz, choć już je parę razy "widziałam"-w przelocie między zajęciami domowymi, haha:):p Okazuje się, że wątku nie zgubiłam, ale kilka scen umknęło mi. Wolę obejrzeć cały niż zaznaczać, że widziałam:):) Dlatego właśnie lubię kino-nie wyjdę w trakcie seansu (jest to czas tylko dla mnie), ma też niezwykłą atmosferę:)
...tak,to były czasy...pamiętam wszystkie i każde z osobna z męczarni moich braci,aby kolejny raz poszli ze mną do kina,namawianie Rodziców na kolejną plakietkę z bohaterami (bohaterem,ha...) :-D Film dzieciństwa...a piosenka nadal ma w sobie tę magię i słodycz...ma smak dzieciństwa,zapach i dokładnie potrafię to określić...
Miałem takie same odczucia dopóki nie obejrzałem z moim sześcioletnim synem. Był zachwycony, a ja przypomniałem sobie jak pierwszy raz widziałem ten film. Fajna sprawa.