Wizualnie zachwycający, treściowo żenujący. Świetne sceny akcji, dobra muzyka (trochę zerżnięta z Zimmer;a), kiepskie aktorstwo (z wyjątkiem Riseborough) i paskudne sceny dramatyczne.
W którym momencie zerżnięta z Zimmera? Dla mnie to zupełna nowość, własny styl zespołu nawet przemycony do filmu.Świetna ścieżka.
A na początku filmu na przykład. Proste i niepokojące ostinato, opatentowane przez Zimmer'a w Nolan'owskiej trylogi Batman'a, bez którego dzisiejsza epicka muzyka filmowa w zasadzie nie istnieje.
Soundtrack do "Oblivion" to nie nowość. Tym bardziej zupełna.
Na szczęście nie wszyscy przed pójściem do kina przesłuchują twórczość Zimmera czy oglądają Batmana tylko po to by w kinie wyszukiwać z kartą papieru cech wspólnych.
Nie widziałem w tym filmie ani patosu ani paskudnych scen dramatycznych. Cruise gra tak samo jak zwykle więc czepianie się jest szukaniem dziury w całym. Twój post to typowy przykład komentarza zblazowanego amatora krytyka.
Sceny "dramatyczne" z Cruise'm były ciut żenujące. Kurylenko też była drewniana.
Każdy ma własną opinię. Mi soundtrack się podobał. Zgadzam się, że Kurylenko była drewniana.
Mogło być pięknie:). Dam 5/10 i to tylko za efekty specjalne i scenerie(pomijając już nawet to jak nie lubię Cruise'a). Pomysł świetny, wykonanie beznadziejne. Faktycznie, sceny dramatyczne były żałosne, można by wyciąć spokojnie połowę filmu, zwłaszcza sceny z Freemanem(beznadziejne teksy w stylu "czekaliśmy na ciebie, jesteś prawdziwym bohaterem, wiedziałem, że jesteś inny, itd"), większość scen z "ruchem oporu" i ckliwe scenki z Olgą.