Muzyka mnie rozłożyła na łopatki. Z rozdziawioną gębą wsłuchiwałem się w dźwięki dobiegające z zawieszonych na ścianach głośników. Chciałem jeszcze, acz melomanem nie jestem. Bezlitośnie udźwiękowienie dobija się do naszych usznych bębenków. Reszta to dodatek. I mimo, że do dzisiaj nie trawiłem Toma, to tutaj, nie zgodzę się z przedmówcami, gra dobrze, sama jego twarz jest odbiciem lustrzanym panujących w filmie nastrojów - budowanie napięcia, a nade wszystko radość z obcowania z filmowymi gadżetami. Polecam, mimo, że sama treść nie powala oryginalnością, jest to kino przez duże K.