wiem ,że to kino amerykańskie, wiem ,że to Tom Cruise,że to Freeman itd,no ale myślałam ,że
może jednak będzie to coś więcej niż kolejny film z ich udziałem. Gdzie bardziej kojarzy się ich
z innymi rolami niż identyfikuje z ta produkcją.
Dla mnie film był zbyt monotonny,element tzw zaskoczenia kiedy dowiadujemy się co i jak
,mnie osobiście nie zaskoczył . Co więcej przypomniał mi się film Moon.Można było się
postarać i wymyślić trochę ciekawszą historię. Kolejna rzecz - nie podobały mi się krajobrazy
stworzone komputerowo - mamy XXI wiek ,naprawdę ciężko jest zatrudnić dobrych grafików
,którzy stworzyliby coś bardziej rzeczywistego ? To jak z charakteryzacją w Atlasie Chmur,gdzie
nie dało się tego oglądać.
Mam wrażenie,że Niepamięć to taka zapchaj dziura - żeby nie było ,że Kosinski nic nie robi.
Lubię kino Sci-fi ,ale ten film absolutnie mnie nie przekonał. Co więcej porażają mnie głosy
jakoby było to arcydzieło i w ogóle film wszech czasów. A już spostrzeżenia,że w końcu w
Niepamieci spotykamy się z czymś innym niż w innych filmach tego gatunku to już jakiś absurd.
Mega super bohater,jedyne remedium na uratowanie świata robi swoje i wszyscy żyją długo
szczęśliwie - no proszę Was ... A scena końcowa powala na łopatki ,ci ludzie wychodzący zza
krzaków - sztuczna atmosfera napięcia i wzruszenia. Oj..... brakowało tylko powiewającej flagi
amerykańskiej w tle .Aaa no tak,bo zapomniałam,że przecież w przeciwieństwie do innych
produkcji sci fi rzecz dzieje się w Stanach :P
Końcówka wbiła ostatni gwóźdź... No, ale przecież musiał być szczęśliwy happy end :) Początek ok, film zapowiadał się nieźle, a potem równia pochyła - ani to o Harperze, ani o rebeliantach, ani obcych czy o samej wojnie - jakoś tak polizany każdy cukierek i wyrzucony do kosza. Klimat postapo też niedorobiony - jedynie domek i zebrane tam rzeczy trochę przypominały Fallout 3. Może nie całkiem stracone, ale z pewnością to nie były dobrze spędzone dwie godziny.