No właśnie - zapowiadało się nieźle. Sam też poczułem pewne rozczarowanie, gdy film zszedł na tory płaskiej sztancy, w której zaczynają przeważać efekty batalistyczne i w efekcie bohater ocala świat (słowem klasyka amerykańskiego kina). ;) Ale początek był jakby z innej bajki - czuło się jakieś podłoże psychologiczne... No szkoda.