PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=535756}

Niepamięć

Oblivion
2013
6,8 143 tys. ocen
6,8 10 1 142793
5,8 45 krytyków
Niepamięć
powrót do forum filmu Niepamięć

Niepamięć (Oblivion) - mini i maxi recka, bez spoilerów

Ogólnie to dobry film – przyjemny i prosty, szybki.
Największe plusy:
-ciekawa kreacja świata
-kameralność przedstawienia
-design
-ujęcia
-główny zły boss
-brak wielkich wrogich armii
-Morgan Freeman i Jaimie Lannister vel Nikolaj Coster-Waldau

Wyróżniki (ni to plus, ni to minus, zależy co potrzeba):
-prostota fabuły
-spójność fabularna
-zamknięcie całości opowieści w jednym filmie
-to prosta, ale przyjemna historia
-mało efekciarskie (ale ładne)

Największe minusy:
-nic szalenie oryginalnego
-ckliwość, która jest przesadzona w filmie i ponad miarę
-za mało Freemana i Lannistera
-główne bohaterki (gdzie są pełnokrwiste kobiety minionej epoki, a nie takie sflaczałe lansdupy o
mimice ciepłej kluchy?)
-prostota, która... no cóż... jak jest zbyt prosto, to się też film źle ogląda



To taki film, który bardzo chciałem ujrzeć. Lubię filmy S-F. W zeszłym roku był ten trochu
śmiszny „Prometeusz” i bardzo nie śmieszny, bo tragiczny „Total Rikol 0.54”. W tym roku szykuje
się parę sytych filmów S-F (World War Z, Riddick, Elysium, Star Trek: Into Darkness, Gravity,
Pacific Rim, After Earth, Ender’s Game). Oblivion był jednym z tytułów znajdujących się na tej
liście i trafił właśnie na srebrne ekrany (marzeń kiełbasizm).

Akcja filmu dzieje się na wyniszczonej Ziemii. Ludzie zwiali na księżyc Saturna – Tytan (btw.
bardzo ciekawy księżyc – warto go sobie zgooglować), Ziemia jest ruiną, zamieszkują ją tylko
jakieś porypane stwory, główny bohater (Tom Cruise) jest odpowiedzialny za naprawienie dronów
strzegących wielkie urządzenia do wysysania wody (potrzebnej na Tytanie – jak to tam
transportują? Nie wiem.), facet ma 2 tygodnie do końca służby, 5 lat temu mu i jego koleżance
wymazali wspomnienia, ale ziomek ma „flashbacki” starych wspomnień (no i kocha Ziemię – taki
typ obieżyświata trochę). Nagle te wspomnienia się materializują w postaci kobiety, którą główny
bohater ratuje przed śmiercią. No i nagle bach – wszystko zacznie się zmieniać o 180 stopni, a
nasz bohater będzie musiał się odnaleźć w nowej sytuacji.

Sam film jest dwugodzinną, zamkniętą podróżą do innego świata. Jakkolwiek wydarzenia, których
dotyczy film rozgrywają się na największą możliwą skalę, tak sam film wydał mi się bardzo
kameralny – raptem parę plenerów, postacie ważne wyliczamy na palcach jednej ręki (może
dwóch, ale ślepego drwala). Uważam, że to dało fajny efekt, ponieważ ile można oglądać wielkich,
epickich, wysokooktanowych filmów, w których wszystko wybucha włącznie z papierem
toaletowym głównego bohatera. Ta kameralność sprawia, że człek bardziej się skupia na
motywach i samej fabule filmu...

...a fabuła jest prosta i przyjemna, choć mało odkrywcza. Sam zamysł na film jest ciekawy,
jednak historia w większości idzie już doskonale nam znanymi szlakami. Całość jest również
bardzo zamknięta – przedstawiony świat ma potencjał, ale sam film zadaje nam pytania, po czym
sam na nie odpowiada. Nic to. Dobrze podana prostota jest lepsza, niż przekombinowane
mędrkowanie (Źródło, Atlas Chmur). Na minus ckliwość, która w dzisiejszym wydaniu doskonale
umie zabić dobre s-f, a tutaj jest co najmniej słaba – główne bochatery były romantyczne jak
łopata stojąca krowim placku. Jeden moment się tylko wybił, kiedy blondyna i Tom Cruise stanęli
oddzieleni szklanymi drzwiami (kto obejrzy, będzie wiedział).

A film w swoim nieprzekombinowaniu jest bardzo piękny. Ujęcia są najmocniejszym elementem
całości – wielkie wysysacze wody, rozwalony księżyc, zniszczona ameryka, podniebna stacja
wypadowa z basenem. Wszystko jest pięknie sfilmowane i doskonale lekko się tą formę
przyswaja. Jak najbardziej miło się oglądało to s-f. Podobał mi się pomysł dronów (jakby z
Matrixa), głównego motorka (estetyka rodem z Odysei Kosmicznej) i samolociku (bardzo mi
przypomina Swordfish II z Cowboya Bebopa), broni (ta znów wyciągnięta z Mass Effect). Nawet
jeżeli inspirowane czymś, to dobrze inspirowane – dobrze skonstruowane. Trochę jednak film
mordują dłużyzny. Chyba mógłby ciut przyspieszyć, to nie czuję, aby obejrzenie tej lekko
dystyngowanej historii było stratą czasu.

Muzyka jest "just o.k."....