Kurcze.. dawno nie czułam się tak fajnie oglądając horror. Wprawdzie jest kilka momentów, gdzie zawiewa prostymi i oklepanymi elementami amerykańskiego kina grozy, lecz to co mi się spodobało najbardziej - zakończenie nie jest tak łatwe do przewidzenia, jak w większości produkcji tego typu. Chociaż przyznam, że od początku, gdy zaczęła rozwijać się akcja, czułam, że coś jest nie tak. (uwaga, spoilery!...)
Scenariusz jest napisany tak, aby utwierdzać co krok widza w tym, że to właśnie Rachel jest odpowiedzialna za śmierć matki. Jednak to by było zbyt oczywiste, gdyż już po pół godziny oglądania mamy praktycznie pewność, że to właśnie ona, ponieważ wszystkie prezentowane fakty na to wskazują. Dało mi to do myślenia i czułam, że jest jakieś drugie dno, które wyjawione zostanie dopiero na koniec filmu. Miałam różne podejrzenia - m.in. że Rachel jest duchem i wróciła, by się zemścić z niewiadomej przyczyny, czy coś w tym stylu. Zostałam jednak mile zaskoczona ostatecznym rozwiązaniem sprawy.
Aha - jeszcze jedno z moich podejrzeń było takie, że Rachel jest tą rudą dziewczynką i przez traumatyczne dzieciństwo stała się morderczynią ;) Właśnie to jest w tym filmie fajne - oglądasz i zastanawiasz się.. Kurcze, o co chodzi? Analizujesz każdą kolejną wskazówkę, a mimo to nie możesz wpaść na właściwy trop.