Miałem okazję zobaczyć, i muszę przyznać,że wyszło tak jak się spodziewałem. "The Uninvited" nie ma kompletnie nic z klimat swego genialnego koreańskiego pierwowzoru.Film przeniesiony w amerykańskie realia, znacznie spłyca sens samej historii.Nie jest to typowo remake zrealizowany scena w scenę, w sumie z ciekawości można go zobaczyć, bo było w ostatnich latach kilka gorszych.Niestety sam fakt,że jest to hollywoodzka wersja powoduję już we mnie pewien niesmak."A tale about two sisters" było bardziej kinem psychologicznym niż horrorem, w którym znakomicie, stopniowo buduję się napięcię, ten zaś leci zaledwie na tanich, przewidywalnych sensacjach jak np.dziwne dźwięki(które ewentualnie co wrażliwszych widzów czyt.nie zaznajomionych z horrorem od ponad 10 lat mogą przyprawić o szybsze bicie serca).Ewidentny brak dobrej muzyki powoduję,ze jest to zwyczajnie film bez charakteru(jak kolwiek by się starał dorównać maesteri pierwowzoru).Nawet urodziwe aktoreczki, nic tu nie zmieniają.Twórcy wciąż mylą pojęcie "filmu grozy" z "tworem horroropodobnym" i to jest ich zasadniczy błąd.