Główny motyw muzyczny to zrzynka z lullaby z Rosemary's Baby. A scena na początku filmu jak jadą autem z ojcem z wariatkowa to znowusz zrzynka z Lśnienia Kubricka.
Co do samego filmu to szału nie ma. Jest strasznie naiwny i naładowany ogranymi schematami przez co ogląda się go ciężko a ratuje go dopiero końcówka.
Najlepsze określenie tego filmu to "taki se". Dam mu 6/10 bo może przy drugim obejrzeniu wydałby się lepszy.
[spoiler!!!]
Akurat scena samochodu jadącego przez las kręcona z lotu ptaka to częsty element, zwłaszcza horrorów. Być może pierwotnie wywodzi się z "Lśnienia" - nie wiem, ze względu na wiekowość tego filmu, jest to możliwe. Co nie zmienia faktu, że w wielu filmach się pojawia. ;)
Na początku dziwiły mnie relacje siostry z główną bohaterką, były jakieś takie psychopatyczne, jakby cały świat był przeciwko nim. Jednak w kontekście zakończenia to raczej nie schemat, a zamierzony efekt. Większa część filmu dzieje się przecież w głowie chorej psychicznie dziewczyny.
Zgadzam się, ograny, schematyczny, naiwny... A te dzieciaki wyskakujące nagle spod szafy, które nie wystraszyłyby nawet 10-latka... Odniosę się do słów poprzednika: 'Większa część filmu dzieje się przecież w głowie chorej psychicznie dziewczyny' - właśnie dlatego jest taki niesmak na końcu, bo w takim razie można by się spodziewać większych fajerwerków, a już na pewno większej psychozy, i to bardziej budowanej klimatem, a nie strasznie ucharakteryzowanymi upiorkami - twórcy najwyraźniej myśleli, że wyskakujące zza węgła potworki i wieczny mrok wystarczą, aby wcisnąć w fotel. Może i by wystarczyło i to, gdyby chociaż fabuła była szczególnie wciągająca. Na uznanie zasługuje zakończenie, ale przecież nie uratuje całego filmu, to niemożliwe. Ostatecznie - 6/10