bo wszystkie dzieła Cronenberga pokazują chory świat, który ulega wciąż pogłębiającej się degradacji. I nie chodzi bynajmniej o świat obiektywny, ale świat ludzkich osobowości, nasz najbardziej własny, wewnętrzny. W "Nierozłącznych" mamy do czynienia ze zobrazowaniem powiedzenia, iż "granica między geniuszem a szaleństwem jest cienka". Problem w tym, że tę drogę geniusz-szaleniec przechodzi się tylko w jedną stronę, nie ma odwrotu od pogłębiającego się rozpadu osobowości. Obłęd, w który staczają się bliźniaki Mantle, jest niczym ruchome piaski, wciąga powoli, ale nieubłaganie. I Cronenberg rejestruje to krok po kroku, aż do tragicznego finału.