Jeżeli komuś podobała się "Szamanka" to będzie tym filmem zachwycony. Jak nietrudno się domyślić nie należę do tej grupy. To jeden z tych filmów, w którym dialogi nie są najważniejsze i ok akceptuje to tylko, jak myślicie skoro wypowiedzi są tu szczątkowe od czego prawie każda się zaczyna? Tak, brawo wulgaryzmy, polskie kino, sztuka... Dodajmy do tego, że każda inna scena, w której nie ma dialogu jest najdelikatniej mówiąc dziwna, niezręczna i obrzydliwa. Zazwyczaj lubię symbolikę w filmach, ale jeżeli jest inteligentnie wpleciona i subtelnie. Tutaj jest to tak nachalne, że po 15 minutach byłem już zmęczony. Z jednej strony byłem zażenowany, z drugiej zszokowany, z trzeciej na tyle znudzony, że zapragnąłem przeczytać skład Domestosa. Są tu sceny i teksty tak niezręczne, że nie wiedziałem, jak mam na nie zareagować. Swoją drogą Żukowska jest w tym filmie tyle razy gwałcona, że zaczynałem podejrzewać, że reżyser ma na jej punkcie jakiś fetysz (np klamką z tekstem "chcę abyś przychodziła do mnie nieumyta" - nie próbuj analizować, zaakceptuj). Moim faworytem jeżeli o załamanie mojej psychiki jest scena, gdzie Generał rozmawia z dwoma zwierzchnikami (pomijam, że goście przyszli do fabryki szkła, a rozmowa przypomina bardziej wątek z "Ojca Chrzestnego"). Frycz w niej udaje psa. Tutaj takie pytanie ile będę musiał wymazywać ten obraz z pamięci? Serio, nie wierzę, że ktoś po przeczytaniu scenariusza stwierdził, że to jest dobre.