Zbliża się Wigilia. Tadek (Marek Frąckowiak), pełniący służbę wojskową, przez pomyłkę przysyła rodzicom list z wyznaniem miłości, skierowany do narzeczonej. Stanisław Włodek (Janusz Kłosiński) nie jest zadowolony, że syn będzie się żenił z dziewczyną z miasta, Ulą (Janina Sokołowska). Głowa rodziny boi się, że chłopak zechce zostać w
- każde zdanie i każdy dialog trwa tyle, ile powinien, a wszystko jest naprawdę śmieszne. Scenariusz po prostu bardzo dobry. Kłosiński świetny, lepszy byłby tylko Kłosowski czy Kowalski, no ale ten ostatni, wielki aktor komiczny, uczyniłby z tego filmu kolejny odcinek "Samych swoich". I jeszcze jedna przyjemność:...
- Oj Tadzia jakby wszystkie co zakochały się brały ślub, to by same bigamisty po świecie chodzili
- Ja nie mężczyzna ja narzeczony!
-Co robić, co robić?
-Jak pan porywacz kazał iść, to chodźmy mamo.
- Ot to kawaler, co ja go porwał w autobusie, teraz żenić się będzie.
-Panie ja też bym chciał toast...
Nie jest to jeszcze pełna forma komiczna, jaką znamy z "Poszukiwany, poszukiwana" czy filmu "Miś", ale dość przyjemnie się ogląda.
Na plus działa fakt umiejscowienia akcji w czasie Wigilii Bożego Narodzenia - rozczuliły mnie te dawno zapomniane rytuały ucierania maku i ociosywania choinki. Zabawna jest też cała...
Może ten film jest miejscami komiczny, na pewno świetnie zagrany ale... strasznie męczący. Ile można non stop oglądać wkur***nego dziadka? Właśnie wkurzonego, nie zdenerwowanego czy poirytowanego. To się najpierw udziela a później męczy... Krzyki, przekleństwa, wygrażanie, nawet komiczne, nie mogą trwać cały film. To...
więcej