Zapomniałem zauważyć, że historia została nieco przesadzona (by dodać dramatyzmu) - Eliot Ness nigdy nie spotkał osobiście Ala Capone. Może siedział z nim na sali, ale nigdy nie stał z nim twarzą w twarz. (chyba, że nie zotało to udokumentowane). Na dodatek w rzeczywistości cała chwała schwytania Capone przypadła komu innemu (zdaje się, że jakimś urzędnikom federalnym?).

Oj, na równi z "Chłopcami z ferajny" bym tego filmu nie postawił; Scorsese zrobił jednak fenomenalny obraz i dla mnie jest on godnym przeciwnikiem (jeśli można to tak nazwać) "Ojca chrzestnego". Ale wróćmy do "Nietykalnych". W rzeczy samej, zgadzam się, że jest to porządny film, świetnie zrealizowany (nawet dziś nie razi z grubsza żadna nakręcona scena, może poza ta, kiedy Ness zrzucił z dachu tego bandziora i kamera pokazuje jego "lot" od dołu - widać tam, że jego postać wklejono i nie zrobiono tego zbyt dobrze, no, ale wtedy jeszcze nie było komputerowych efektów tak powszechnie używanych, jak dzisiaj) i z klimatem czasów prohibcji. Troszkę kuleje moim zdaniem gra Costnera - taka dobra dusza, ale trochę bez wyrazu (nie ukrywam, że nie był on nigdy wielkim aktorem a Oscara otrzymał za reżyserię). Za to na uznanie zasługuje Sean Connery - po "Imieniu róży" udowodnił on, że potrafi brawurowo wcielac sie nie tylko w Jamesa Bonda i dostał zasłużonego Oscara. Dodajmy do tego genialną muzykę Morricone (którą to już jego kompozycję chwali się z kolei?:) i świetnego jak zwykle De Niro (szkoda, że tak mało go pokazywali) a wyjdzie nam bardzo smakowity kąsek filmowy.

"Nietykalni" to film komiczny (za sprawą niezdarnego Costner'a) i na sprzedaż do przeciętnego widza..
"Goodfellas", "Scarface" czy "Godfaher" to filmy poważne, jedne z lepszych w swoim gatunku..
Nietykalni - 7/10
Goodfellas - 9/10
Godfather - 10/10
Scarface - 10/10

Gangsdterska komedia a nie klasyk. Co najwyżej na równi z gangiem Olsena buahahahahah