Co mi się w tym filmie przede wszystkim nie podobało?
Nieciekawy główny bohater. Nieskazitelny glina w dodatku słabiutko zagrany przez Kevina Costnera(czy ten facet posiada jakąkolwiek mimikę twarzy?).
Niewiadoma koncepcja tego filmu. No bo sorry, co dokładnie chciał stworzyć De Palma? Nie jest to na pewno film gangsterski z prawdziwego zdarzenia, bardziej taki po prostu kryminał, ale nie o to chodzi. Chodzi mi np. o scenę kiedy policjanci popylają na konikach w stronę mostu. Wesoła muzyczka, fajny nastrój, Sean Connery już tam był. Brakuje tylko Harrisona Forda, a mielibyśmy "Ostatnią krucjatę". Muzyczka gra dalej, a cipowaty Oscar Wallace w tej samej wesołej atmosferze wybija sobie po kolei gangsterów jak w "Quake'u". Tak się zastanawiam jakie emocje miało to zdarzenie u widza wywołać. Radość? Śmiech? U mnie wywołało tylko zażenowanie. W ogóle dysponując taką obsadą i ciekawą fabułą reżyser zawalił tutaj sprawę moim zdaniem. Można było całą historię przedstawić lepiej.
Nie podobała mi się też muzyka. Ennio Morricone to absolutny geniusz i mówię to bez cienia ironii. Jego melodie w "Nietykalnych" pasują jednak momentami do tego, co dzieje się na ekranie jak pięść do nosa. Za najlepszy przykład niech posłuży ostatnia akcja na dachu. Użytkownik Blackshit powiedział już coś na ten temat i ma w tym moją pełną zgodę. Zacytuję mniej wulgarny fragment(:)): "bardziej to pasowało do jakiegos westerny gdzie dżon łenj jedzie sobie na koniku." - święta racja. Oczywiście to zapewne nie tylko wina kompozytora, ale również pewnie De Palmy, który skocznej muzyczki zażyczył sobie akurat w takim momencie.
Oczywiście „Nietykalni” mają też zalety. Najjaśniejszym punktem jest niewątpliwie De Niro w roli Ala. Znakomita i inna od reszty jego gangsterskich kreacji. Szkoda jednak, że zamiast niego najczęściej na ekranie widzimy łajzowatego Costnera. Z drugiego planu wybija się jeszcze Connery, ale naprawdę nie wiem czy zasłużył sobie na Oscara?
Generalnie nie wiem jak niektórzy mogą porównywać ten film z takim dziełami jak „Chłopcy z ferajny” czy „Ojciec chrzestny”. Przecież to OGROMNA przepaść klas niemal w każdym aspekcie. Ode mnie dziełko Briana ma 4/10.