Po pierwsze naciągana fabuła... Same poszukiwania były przesadzone. Człowieka nie ma od góra 24 godzin w domu, a Policja szuka ciała, jakby się świat kończył.
Sama scena, kiedy detektyw znajduje kawałek plastiku w lesie(chyba część lampy, bądź zderzaka) i od razu wie, że tam jest ukryte ciało.
Na ulicy, gdzie główny bohater uciekał przed samochodem też nie wiadomo...skąd się akurat tak wziął detektyw ?

Następnie rozmowa zmarłych/żywych ze zwierzętami...dziwna sprawa.

Druga sprawa to przemiany bohaterów.
Annie - piękna dziewczyna ze złym charakterem nagle zamienia się w kochającą siostrę i do tego desperacko próbuje uratować Nicka.
Matka Nicka - tutaj trzeba wierzyć, że dopiero po stracie zrozumiała, jak kocha syna...i tak dziwne dla mnie.

Kolejna sprawa to sam fakt, że Nick żyje. Najpierw ktoś mało obeznany orzekł, że nie żyje, a potem przenosząc ciało Marcus nie zauważył, że jest słabe tętno...niedopatrzenie.
Policjantka nie wiadomo skąd ma numer do kogoś od tamy i w 5 sekund zamyka śluzy...nie no, przepraszam.

5/10 to bardzo wysoka ocena dla filmu, w którym rozchodzi się o skradzioną biżuterię i zawiniętego Mercedesa. Sam film się ogląda bardzo dobrze i pomysł był naprawdę dobry, lecz zmarnowany bezsensowną fabułą.