Z pewnością dziwnie to zabrzmi, ale zainteresowałem się tym filmem ze względu na intrygujący plakat. Później przyszedł czas na zwiastun, ale do kina się jakoś już nie wybrałem - nawet nie pamiętam czy ten film był u nas w ogóle grany.
Od czegoś jest jednak telewizja i w końcu udało mi się obejrzeć obraz Davida S. Goyera, który jest to remakiem szwedzkiego thrillera z 2002 roku. I coś mi mówi, że jak to zwykle bywa, oryginał był lepszy od przeróbki.
Nie do końca wiem jak ugryźć ten obraz. Z jednej strony ma on wyraźne aspiracje by być czymś więcej niż tylko smutną opowiastką dla nastolatków, w związku z czym akcja nie prowadzona jest zbyt szybko, zdarzają się wolniejsze, dłuższe sceny, a i dialogi momentami są poważne. „Niewidzialny” pokazuje także w ciekawy sposób jak jedna zła decyzja może prowadzić do następnej, jak jedno wydarzenie rodzi kolejne. Z drugiej jednak strony twórcy momentami jakby boją się, że ich produkcja stanie się zbyt poważnym dramatem jak na masową publiczność i wprowadzają luźniejsze sceny, psujące wcześniej tworzony klimat. Idealnie do tego celu wykorzystywane są co chwilę wybrzmiewające piosenki, które jedynie rozluźniają (całkiem dobrze budowaną) atmosferę. W związku z tym z całości wychodzi wielkie, nijakie nic, które obejrzeć w wolnej chwili owszem można ale nie jest to nic przełomowego i wartego zapamiętania.
Sam pomysł na "Niewidzialnego" był interesujący - to oczywiście zasługa oryginału. Nastolatek zostaje zamordowany, jednakże nie umiera i w postaci ducha nadal przebywa na Ziemi, będąc niewidzialnym i niewyczuwalnym dla nikogo z żywych. Może jedynie bezradnie patrzeć na zachowania swoich bliskich oraz na poczynania policji, która stara się rozwikłać zagadkę jego śmierci. Brzmi nieźle, ale wykonanie jest niestety mało wciągające. Problem polega chyba właśnie na tej bezradności bohatera, który w żaden sposób nie może wpłynąć na żyjących, w związku z czym dalsza akcja filmu mogłaby się równie dobrze obejść i bez niego - no może nie do końca, ale nie chcę za dużo zdradzać. Oglądanie tego zawieszonego między światami nastolatka jest więc niestety mało emocjonujące, a co gorsza zakończenia można się domyślić już mniej więcej w połowie seansu.
Na plus mogę zaliczyć grę dwóch aktorek - Marcii Gay Harden oraz młodej ale bardzo utalentowanej Margarity Levievy, która naprawdę rewelacyjnie zagrała zbuntowaną i zamkniętą w sobie Annie. Warto na przyszłość zapamiętać jej nazwisko.
6/10