Jestem świeżo po maratonie Niezniszczalnych, więc mogę się podzielić moją opinią o nowej części. Jedynkę i dwójkę oczywiście wcześniej oglądałem i teraz tylko je sobie odświeżyłem, pierwszą część nadal uważam za bardzo udany film akcji (7.5/10), druga wg. mnie jest jeszcze lepsza (8,5/10). A co do trzeciej, no cóż... Po wiele obiecujących trailerach i rozmachu z jakim film był reklamowany oczekiwałem solidnego pi***olnięcia. Wyszła moim zdaniem cienizna. Niezły wstęp, potem długo nic i nawet fajne ostatnie 30-40 minut. Największa wada? Młodziaki dodane do ekipy, zupełnie bez sensu, nie wnoszą nic nowego i wyglądają śmiesznie na tle podstarzałych madyrfakirów, którzy od początku są wizytówką serii :P Jet Li ma tylko epizod, zdecydowanie za mało Szfarcynygjera i niewiele "cytatów", które po latach będzie można uznać za kultowe (w dwójce było tego więcej). Na plus Mel Gibson, bardzo go lubię,(choć jako czarny charakter lepiej spisał się Van Damme w dwójce) Banderas wykreował bardzo sympatyczną postać, Ford całkiem dobrze zastępuje Willisa, a i Snipes nie najgorzej wpasowuje się w ekipę, choć wydaję się, że został wciśnięty trochę na siłę do filmu :) Ogółem naciągane 7/10. Ale warto się przejść do kina.
Według mnie młodziki były w porządku, fajny był kontrast między nimi a starymi twardzielami, a potem ich współpraca.
Zgadzam się 3 jest słaba a po trailerach zapowiadała się zajebiście ;/ młodziki zabrały połowę filmu :d
Dobra połówka potrafi zmienić obraz z cienizny na bardzo udany :) nigdy tak nie mieliście? :p
Nie zgodzę się, Mel Gibson jest najlepszy jako bad guy, podam Ci argumenty przede wszystkim jest powiązany z Sylvester Stallone scena w ciężarówce gdy mówi mu ,, Byliśmy prawie jak bracia. ,, Był przecież jednym z Nich dlatego wierzę że Niezniszczalnym najciężej było im go pokonać. Do tego jest taki elokwentny bezczelny i pewny siebie co podkreśla Jego charakter, a właściwie postaci jaką grał. A scena z czołgami gdy numer z bombą mu nie wyszedł widać że się nie patyczkował czego przy poprzednich wrogach po prostu zabrakło nie wyszło im jedno to ginęli z ręki Sylvester Stallone. Moim zdaniem cała seria owszem jest hołdem dla bohaterów kina akcji lat 80 tych i początku 90 tych, ale co ona może wnieść? Moim zdaniem powinna szokować aktorzy którym normalnie nie przypisalibyśmy roli bad guya powinni go grać w kolejnych częściach ja najchętniej w Niezniszczalni 4 jako bad guya zobaczyłbym Jackie Chana jeszcze nigdy nie zagrał złego i zamiast finałowej waliki Sylvester Stallone vs Jackie Chan zobaczyłbym w niej Jeta Li vs Jackie Chan końcówka gdy Jet Li mówi do Sylvester Stallone ,, Nie Barney, tym razem ja pójdę, tu kończy się Wasze ( mam na myśli całą ekipę Niezniszczalnych ), a zaczyna moje. czy tekst w podobnym stylu. Nieco wcześniej powinienem dodać jakiś wątek może że np. Jackie Chan i Jet Li byliby braćmi? Jeden dobry drugi zły, a tego jeszcze nie było. Co do miejsca finałowej walki Jackie Chan vs Jet Li może gdzieś w górach w Tybecie gdy Jackie Chan spada ze skały po kopniaku Jet Li, ale wcześniej cała sekwencja wschodnich sztuk walki. No i w końcu mógłby zginąć ktoś ze stałej ekipy Niezniszczalnych to podkreśliło by rangę złego bad guya jakim mógłby być Jackie Chan.
Też jestem świeżo po maratonie z niezniszczalnymi. Mogę powiedzieć tyle że SS stworzył fajną godną uwagi trylogię. Wiedział co chce obejrzeć widz, a widz chciał zobaczyć te wszystkie gwiazdy lat'80 tych razem jako jedna drużyna no i jednych z nich w rolach z czarnego charakteru.
I część była dobra, II część niestety, ale jest najlepsza. Cytaty z lat filmów które ogladamy do dziś... Bezcenne. Jak zapowiedział SS III miała być inna i była. Nie było oczka dla widza jak było to w części poprzedniej, był za to świetny gaduła Banderas, żarty, a akcja ? totalna rozpier*** :)
Trylogia niezniszczalnych daje świetny ubaw, i nie boję sie tego powiedzieć. Dobra Robota Sylwestrze Stallone. Jedynie co mnie martwi to fakt, że albo IV część totalnie jest nie potrzebna, albo będzie to najlepsza część serii. Oby tylko nie zrobili z tego serialu jak to sie dzisiaj dzieje ze nawet z Rockiego, Rambo mogą zrobić serial ponieważ część V rambo jest nie potrzebna, Rocky 7 tez ma powstac ale po co ?
ocena 10/10 oczywiście za trylogię :)
No, ale przyznaj chociaż że Mel Gibson jako Conrad Stonebanks wypał najlepiej w roli bad guya? Tzn. powiem tak w części pierwszej skorumpowanego agenta miał grać Robert De Niro, ale odmówił a wielka szkoda zamiast tego wzięli Erica Roberts, który po prostu owszem wcielił się znakomicie w rolę był bezwzględny, ale nie pasował mi do filmu, po rezygnacji Roberta De Niro, absolutnie uderzałbym do Tommy Lee Jonesa jako bad guya w garniturze weźmy choćby Jego rolę Williama Stranixa w Liberatorze z 1992 roku ze Stevenem Seagalem, gdzie wypadł bardzo dobrze, więc Tommy Lee Jones skoro nie Robert De Niro, ale nie Eric Roberts. W drugiej części owszem już lepiej dobrany bad guy, pasował mi tam Jean Claude van Damme, ale o Nim miałem często miałem wrażenie, że nie ma tego charakteru kiedy mówi jakąś kwestię, brakowało mi w Nim tego aktora, dla mnie zawsze był wygimnastykowanym belgiem wręcz cyrkowcem z nożami ale nie ma aktorskiego kunsztu i tak było zawsze nadrabiał swoimi umiejętnościami w filmach, ale nie charakterem a moim zdaniem bad guy, powinien być charakterny dzięki temu taka postać zapada w pamięć. Szanuję Jean Claude Van Damme trudno mu odmówić zasług w rozwój kina akcji no, ale moje zdanie jest takie, że nie zawsze kopnięciami da się stworzyć perfekcyjnego bad guya, czułem niedosyt tej postaci to jak niewykorzystany potencjał a i sama walka między Sylvestrem Stallone a Jean Claude Van Damme pozostawiła wielki niedosyt no, bo szczerze jak na potyczkę z tak wielkimi nazwiskami wypadło dość miernie. No i teraz podejmę temat trzeciej części moim zdaniem Mel Gibson wykonał najlepszą robotę, jeśli chodzi o bad guya wyjaśnie Ci dlaczego?
Po pierwsze pojawiło się w tej części coś nowego np. scena w ciężarówce kiedy odprowadzają Mela Gibsona w ręce sprawiedliwości. Scena gdy mówi ,, Baney byłem jednym z Was. My byliśmy jak bracia. ,, on także był Niezniszczalnym. Zauważ że gdy dochodziło do bezpośredniej konfrontacji między Sylvester Stallone a aktorem który grał bad guya, to ten drugi miał tylko jedno podejście po czym Sylvester Stallone Go po prostu zabijał. A tu mamy moment że ekipa Niezniszczalnych wchodzi do pokoju odbić dzieciaki, Conrad Stonebanks odpala bombę muszą w wielkim stresie ją zatrzymać później Conrad Stonebanks mówi ,, Dawaj wojsko niech im dołożą. ,, wszędzie świszczą kule aż dziw że nie rozbiło obiektywu kamery;) wojsko nie daje rady Niezniszczalnym, a Conrad Stonebanks mówi ,, Pieprzę to, dawać czołgi. ,, czołgi nawalają w ten budynek aż tynk się sypie mury rozlatują. Jest scena, gdy Sylvester Stallone biegnie w tym budynku a za nim te wybuchy od naboi czołgu, biegnie biegnie a za nim się wszystko rozpada od tych wybuchów, także doceń to że Conrad Stonebanks tanio skóry nie chciał sprzedać ile zrobił zanim była walka finałowa. No i dopiero po tym wszystkim jest bezpośrednia konfrontacja między Sylvestrem Stallone a Melem Gibsonem, choć i ta no nie mogę sobie darować tego komentarza pozostawia mi pewien niedosyt, wolałbym coś takiego nawalanka Sylvestra Stallone i Mela Gibsona po czym scena w tym stylu https://www.youtube.com/watch?v=R6Vbxei-TQc patrz od 0:31 do końca 2:56 trwa, było by to coś w stylu Rambo vs martin Riggs z Zabójczej broni, gdzie grał Mel Gibson a dopiero później na zakończeniu Mel Gibson powinien zostać zastrzelony tak jak zresztą został przez Sylvestra Stallone. to byłby lepiej wykorzystany potencjał tej postaci, choć i nie całkiem. Zabrakło mi tej głębszej więzi psychologicznej pomiędzy Sylvestrem Stallone a Melem Gibsonem. Conrad Stonebanks był Niezniszczalnym powinni bardziej pokazać jak się panowie nienawidzą strzelać to siebie z pistoletów kiedy się tylko zobaczą coś na podobieństwo linka, którego Ci wysłałem i na zakończenie jakiś mocny tekst od zabijanego Mela Gibsona coś w stylu ,, Co będziesz robił, kiedy mnie zabraknie? ,, lub ,, Niewiele trzeba byś stał się taki jak ja, byś przeszedł na stronę cienia Barney. ,, lub kiedy Mel Gibson że tak powiem dogorywa od postrzałów od kul ,, Umieram, ale pamiętaj jedno, beze mnie złoczyńcy jesteś niczym bohaterze. Jedno bez drugiego nie istnieje. ,, Wtedy było by pokazane, że byli jak bracia że kiedyś walczyli ramię w ramię zanim stanęli przeciw sobie. I wtedy to moim zdaniem Mel Gibson stworzyłby najlepszego bad guya w jak dotychczas w trylogii Niezniszczalnych, bo oprócz nawalanki jaka była w każdej odsłonie, byłby ten aspekt psychologiczny ,, Barney byliśmy jak bracia tylko że co innego uważaliśmy za wartościowe i to Nas poróżniło. ,, nie uważasz podobnie?
Podpisuję się, również świeżo po maratonie - trylogia (póki co) świetna :) Jedynka - dobry film akcji, dwójka - dużo lepsza (+ dodatkowe punkty za kultowe teksty i duży dystans do siebie np. "-That thing belongs to museum -We all do!"). Trójka - poprawna. Nowi bohaterowie - na plus - Gibson jest chyba najlepszym schwarzcharakterem w całej trylogii, a Banderas stworzył świetną "komediową" postać. Młodzi byli... ale jakby trochę bez wyrazu, no robią coś, mają zastąpić starych i w ogóle, ale czegoś mi brakowało. I to nie kwestia tego, że są młodzi, bo w drugiej części bardzo spodobała mi się rola Billy'ego, który moim zdaniem świetnie wpasował się w drużynę. Chyba się muszą wyrobić :)
No, ale przyznaj chociaż że Mel Gibson jako Conrad Stonebanks wypał najlepiej w roli bad guya? Tzn. powiem tak w części pierwszej skorumpowanego agenta miał grać Robert De Niro, ale odmówił a wielka szkoda zamiast tego wzięli Erica Roberts, który po prostu owszem wcielił się znakomicie w rolę był bezwzględny, ale nie pasował mi do filmu, po rezygnacji Roberta De Niro, absolutnie uderzałbym do Tommy Lee Jonesa jako bad guya w garniturze weźmy choćby Jego rolę Williama Stranixa w Liberatorze z 1992 roku ze Stevenem Seagalem, gdzie wypadł bardzo dobrze, więc Tommy Lee Jones skoro nie Robert De Niro, ale nie Eric Roberts. W drugiej części owszem już lepiej dobrany bad guy, pasował mi tam Jean Claude van Damme, ale o Nim miałem często miałem wrażenie, że nie ma tego charakteru kiedy mówi jakąś kwestię, brakowało mi w Nim tego aktora, dla mnie zawsze był wygimnastykowanym belgiem wręcz cyrkowcem z nożami ale nie ma aktorskiego kunsztu i tak było zawsze nadrabiał swoimi umiejętnościami w filmach, ale nie charakterem a moim zdaniem bad guy, powinien być charakterny dzięki temu taka postać zapada w pamięć. Szanuję Jean Claude Van Damme trudno mu odmówić zasług w rozwój kina akcji no, ale moje zdanie jest takie, że nie zawsze kopnięciami da się stworzyć perfekcyjnego bad guya, czułem niedosyt tej postaci to jak niewykorzystany potencjał a i sama walka między Sylvestrem Stallone a Jean Claude Van Damme pozostawiła wielki niedosyt no, bo szczerze jak na potyczkę z tak wielkimi nazwiskami wypadło dość miernie. No i teraz podejmę temat trzeciej części moim zdaniem Mel Gibson wykonał najlepszą robotę, jeśli chodzi o bad guya wyjaśnie Ci dlaczego?
Po pierwsze pojawiło się w tej części coś nowego np. scena w ciężarówce kiedy odprowadzają Mela Gibsona w ręce sprawiedliwości. Scena gdy mówi ,, Baney byłem jednym z Was. My byliśmy jak bracia. ,, on także był Niezniszczalnym. Zauważ że gdy dochodziło do bezpośredniej konfrontacji między Sylvester Stallone a aktorem który grał bad guya, to ten drugi miał tylko jedno podejście po czym Sylvester Stallone Go po prostu zabijał. A tu mamy moment że ekipa Niezniszczalnych wchodzi do pokoju odbić dzieciaki, Conrad Stonebanks odpala bombę muszą w wielkim stresie ją zatrzymać później Conrad Stonebanks mówi ,, Dawaj wojsko niech im dołożą. ,, wszędzie świszczą kule aż dziw że nie rozbiło obiektywu kamery;) wojsko nie daje rady Niezniszczalnym, a Conrad Stonebanks mówi ,, Pieprzę to, dawać czołgi. ,, czołgi nawalają w ten budynek aż tynk się sypie mury rozlatują. Jest scena, gdy Sylvester Stallone biegnie w tym budynku a za nim te wybuchy od naboi czołgu, biegnie biegnie a za nim się wszystko rozpada od tych wybuchów, także doceń to że Conrad Stonebanks tanio skóry nie chciał sprzedać ile zrobił zanim była walka finałowa. No i dopiero po tym wszystkim jest bezpośrednia konfrontacja między Sylvestrem Stallone a Melem Gibsonem, choć i ta no nie mogę sobie darować tego komentarza pozostawia mi pewien niedosyt, wolałbym coś takiego nawalanka Sylvestra Stallone i Mela Gibsona po czym scena w tym stylu https://www.youtube.com/watch?v=R6Vbxei-TQc patrz od 0:31 do końca 2:56 trwa, było by to coś w stylu Rambo vs martin Riggs z Zabójczej broni, gdzie grał Mel Gibson a dopiero później na zakończeniu Mel Gibson powinien zostać zastrzelony tak jak zresztą został przez Sylvestra Stallone. to byłby lepiej wykorzystany potencjał tej postaci, choć i nie całkiem. Zabrakło mi tej głębszej więzi psychologicznej pomiędzy Sylvestrem Stallone a Melem Gibsonem. Conrad Stonebanks był Niezniszczalnym powinni bardziej pokazać jak się panowie nienawidzą strzelać to siebie z pistoletów kiedy się tylko zobaczą coś na podobieństwo linka, którego Ci wysłałem i na zakończenie jakiś mocny tekst od zabijanego Mela Gibsona coś w stylu ,, Co będziesz robił, kiedy mnie zabraknie? ,, lub ,, Niewiele trzeba byś stał się taki jak ja, byś przeszedł na stronę cienia Barney. ,, lub kiedy Mel Gibson że tak powiem dogorywa od postrzałów od kul ,, Umieram, ale pamiętaj jedno, beze mnie złoczyńcy jesteś niczym bohaterze. Jedno bez drugiego nie istnieje. ,, Wtedy było by pokazane, że byli jak bracia że kiedyś walczyli ramię w ramię zanim stanęli przeciw sobie. I wtedy to moim zdaniem Mel Gibson stworzyłby najlepszego bad guya w jak dotychczas w trylogii Niezniszczalnych, bo oprócz nawalanki jaka była w każdej odsłonie, byłby ten aspekt psychologiczny ,, Barney byliśmy jak bracia tylko że co innego uważaliśmy za wartościowe i to Nas poróżniło. ,, nie uważasz podobnie?
Ci młodzi po prostu nie pasowali do tego filmu, pomysł dobry ale jakby dobrali innych aktorów. 2 najlepsza, 3 niestety najsłabsza ale i tak swoje plusy miała (choćby Banderas'a ). Ogółem cała trylogia świetna i na pewno będę do niej często wracać.
Moim zdaniem wprowadzenie młodych w trójce było największą wadą filmu. Wypadli po prostu groteskowo, szczególnie gruba blondynka.
Myślę, że taki trochę niepotrzebny hejt :p Bo z nowych to ona nie jest aktorką (to jej pierwszy film), tylko medalistką judo i zawodniczką mma. W sumie tak realnie wygląda dziewczyna, która na codzień kopie tyłki :p Jak na debiut to moim zdaniem dużo lepiej wypadła niż ci goście, którzy już grali.
Też byłam na maratonie, świetna sprawa :)
Jedynka i dwójka miażdżą suty, przy takim apetycie na więcej trójka rozczarowuje. Na Gibsona nie mogę patrzeć, zresztą za dużo gada, tak samo jak Banderas. Zdecydowanie brakowało też one-linerów i dogryzania sobie w stylu jedynki czy dwójki (tu easter egg z Chuckiem Norrisem najlepszym z całej trylogii).
Moje oceny: 8/10, 8/10, 6/10.
Najsłabsza część ale i tak jest ok
Stallone to powinien zrobić liposukcje twarzy
Litości, facet ma prawie 70 lat, nie może być gładki jak pupcia noworodka. I tak dobrze wygląda - i rusza się - jak na swój wiek.